Na pierwszy rzut oka MS 300 wydają się być po prostu mniejszą wersją MS 400. Rzeczywiście, spójność stylistyczna serii została zachowana: kopułki mają taki sam eliptyczny kształt i są wykończone identycznie, system regulacji pałąka również jest wspólny dla obu modeli. Słuchawki różnią się jednak konstrukcją, gdyż pałąk w tym wypadku rozsuwany jest na metalowo-plastikowym rdzeniu (w nim schowany jest przewód łączący oba kanały), a nie – jak w MS 400 – tylko metalowym. MS 300 również można złożyć na dwa sposoby tak jak w systemie ze słuchawek AKG: do wnętrza pałąka z padami na płasko tak jak w futerale (MS 400 nie dało się tak złożyć w pełni) oraz z padami w standardowej pozycji, jednak widełki słuchawek nie pozwalają na złożenie ich nausznikami do siebie (tak jak w MS 400).

Oprócz zmian w konstrukcji mocowania kopułek MS 300 mają inne wykończenie pałąka. Tym razem jest on obity skóropodobnym materiałem jedynie od wewnętrznej strony (na styku z głową), a nie dookoła. W wypadku MS 300, zakończony wtykiem mini-jack przewód jest jednostronny, ma 120 cm i wychodzi z prawej kopułki.

ms400
ms400

Jakość plastików jest taka sama jak w wypadku MS 400 – są masywne, jednak wydają się być kruche. Kopułki również wykonane są z kilku warstw włókien węglowych, a ta zewnętrzna ma taki sam grafitowy wzór. Podobnie jak model wyższy słuchawki są skręcane na śruby. Niestety, jednostronny przewód jest znacznie cieńszy niż w MS 400, przypomina pojedynczą żyłkę znaną ze słuchawek dokanałowych i sprawia wrażenie bardzo delikatnego.

Testowane słuchawki mają jaskrawo-czerwone wykończenie, co trudno oddać na zdjęciach. Bardzo zwracają na siebie uwagę, są krzykliwe, ale nie tandetne. Do mnie ich wygląd nie przemawia, jednak muszę przyznać, że ich skromne gabaryty z czerwonymi nausznikami i obiciem pałąka tworzą całkiem ciekawy efekt. Wiele osób nazywa MS 300 „uroczymi słuchawkami” – rzeczywiście coś w tym jest.

Ergonomia jest niestety gorsza niż w wypadku wokołousznych MS 400. Słuchawki dobrze przylegają do małżowiny, da się je mocno rozsunąć, jednak nacisk na uszy jest dosyć duży. Po dłuższym odsłuchu czułem wyraźny dyskomfort, czego nie stwierdziłem w MS 400. Izolacja stoi na takim samym poziomie jak w „czterysetkach” – czasami może okazać się niewystraczająca.

ms400

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj