Ergonomia i użytkowanie



Snaby są lekkie, a pałąk mają sprężysty. Pady dobrze przylegają, w moim przypadku opierają się częściowo na uszach, ale nauszniki są na tyle miękkie, że nie powoduje to dyskomfortu. Szczyt pałąka nie uciska głowy – tam gąbka również spełnia swoje zadanie. Słuchawki będą jednak grzały uszy.

Izolacja pasywna jest typowa jak na słuchawki zamknięte. Przewód trochę nietypowy, gdyż ma aż 150 cm. Do użytku przenośnego może być za długi, za to jest wygodny stacjonarnie. Trochę sprężynuje, ale nie utrudnia obsługi.

Obsługa słuchawek jest prosta, pod palcami na prawej kopułce można łatwo wyczuć regulację głośności oraz przełącznik trybu ANC. Lepiej jednak włączać go przed założeniem słuchawek, gdyż słychać głośne pyknięcie. Słuchawki nie mają wbudowanego akumulatora, ale zasilanie bateryjne ma starczyć na 120 godzin odsłuchów w trybie ANC, co jest zaskakująco dobrym wynikiem.

Słuchawki działają w dwóch trybach: ANC oraz pasywnym. Pierwszy dodatkowo wzmacnia dźwięk, drugi jest cichszy.

Jak sprawdza się izolacja aktywna? Przyzwoicie, ale efekt jest delikatny. Nie jest to poziom słuchawek Bose’a, ale Overtone HS-ANC41M tłumią szum miasta w oddali, hałas deszczu, czyli raczej niższe, średnio-niskie częstotliwości otoczenia. ANC lekko szumi, co jest typowe. Dźwięki głośniejsze docierają do uszu, nie ma kompletnego odcięcia od świata, ale podczas odsłuchów muzyki otoczenie nie powinno to przeszkadzać. W cichszych partiach muzycznych słychać stukot klawiszy klawiatury. Szkoda, że izolacja pasywna nie jest mocniejsza.

Opisywane Snaby to wygodne słuchawki, problem może powodować jedynie regulacja rozmiaru. Słuchawki najprawdopodobniej będą za małe dla posiadaczy dużych głów. U mnie, na głowie średnich rozmiarów, ustawiam słuchawki prawie na maksimum skali.

W kwestii użytkowej przyczepić się można także do diody, która świeci na biało-żółto i to dosyć mocno. Nie jest to mała punktowa dioda, a wręcz latarka – nocą może przeszkadzać.

Specyfikacja


REKLAMA
fiio

  • przetworniki dynamiczne, 40 mm
  • impedancja 32 Ohm
  • pasmo przenoszenia 30 Hz – 20 kHz
  • redukcja hałasu maksymalnie 20 dB
  • maksymalna moc wejściowa 100 mW
  • skuteczność 98 dB @ 1 kHz
  • zniekształcenia <1%
  • kabel 150 cm, mikrofon, wtyk 3,5 mm (CTIA/AHJ)
  • waga 175 gramów
  • zasilanie 2xbateria AAA, czas pracy do 120 godzin.

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: AKG K551, Beyerdynamic T70, Focal Spirit Professional
  • Źródła i wzmacniacze: ODAC i O2, iBasso DX90, Matrix Mini I-Pro, FiiO E11k Kilimanjaro2
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym baza WiMP HiFi oraz nagrania binauralne

Dźwięk słuchawek również pozytywnie zaskakuje. Snab Overtone HS-ANC41M są ciepłe i łagodne w brzmieniu. Charakter mają muzykalny z niezłą dynamiką, dobrze wyważony, bez wycinania średnicy. Brzmią przyjemnie i uniwersalnie, całkiem naturalnie i dobrze jakościowo. Lekko faworyzowane są dół pasma oraz niska średnica, mniejszy nacisk położono na wyższe średnie oraz górę. W efekcie słuchawki wydają się być lekko przykryte kocem, trochę rozmyte, łagodne, bez ostrości i mocnego rysowania brzmienia. Wszystko zamknięte jest w stereofonicznej scenie.

snab

Snab Overtone HS-ANC41M w trybie aktywnym (z ANC)

Niskie tony podkreślone są w midbasie, ale bas jest wyraźnie obecny w subbasie od około 30 Hz. Dół wyciągany jest czysto, ale jest raczej naturalny, nasycony, gęstszy, ale gładki i miękki, niż syntetyczny i tłusty. W elektronice da radę efektownie zejść, ale nie zatrzęsie słuchawkami. Lepiej radzi sobie z brzmieniem gitar basowych i kontrabasów. Bas jest ogólnie bardzo ciepły, wyraźnie podgrzany oraz łagodny w odbiorze. Tony niskie kontrolowane są dobrze, bas się nie gubi, nie rozlewa – radzi sobie także ze zwartym i punktowym brzmieniem, potrafi zamruczeć. Można zarzucić mu pewną płytkość, wydaje się być czasami trochę spłaszczony, ale jak na zamkniętą konstrukcję w tej cenie jest dobrze. Niskie tony sprawdzają się zarówno z jazzem, jak i metalem, prezentując dobre zróżnicowanie instrumentów, ale w muzykalnym, a nie analitycznym stylu.

Średnica jest również ciepła, trochę podkreślona w niższych partiach oraz minimalnie przyciemniona w wyższych. Jest gładko, ciepło i łagodnie, ale bez V-kowania. Średnica jest wyraźna, czasami wydaje się nawet uwypuklona, bliska. Pozostaje trochę ziarnista, zabrudzona, ale zazwyczaj jest ciepła i miękka. Nie ma efektu kartonowego, pustego i głuchego brzmienia, jest przyjemne nasycenie, łagodność. Brzmienie środka wydaje się być zaokrąglone, słuchawki nie kłują, nie rysują ostrych krawędzi, grają trochę „analogowo”, lekko archaicznie. To spory kontrast do popularnego brzmienia na planie V, z wycofaną średnicą, cyfrowym, syntetycznym brzmieniem. Snaby w średnicy nie należą do wyjątkowo szczegółowych, nie atakują potężną ilością informacji – pozostają spokojne, przyjemne i łatwe w odbiorze. Środek to chyba najsilniejsza strona słuchawek – bardzo dobrze słuchało mi się na nich jazzu. Wiele gatunków prezentowane było przekonywująco, ale jakoś jazz najbardziej mnie angażował, właśnie przez wspomniane ciepło, ziarnistość i nasycenie.

Góra jest złagodzona, trochę wycofana, z roll-offem. Nie ma efektu zgaszenia i potężnego przyciemnienia, ale nie gra ona pierwszoplanowej roli. Słuchawki są w sopranie spokojne, nie kłują i nie syczą – osoby wrażliwe na ostrość sopranu będą zadowolone. Dla mnie trochę brakuje otwarcia i podkreślenia góry, nawet z ostrzej zrealizowaną muzyką jest bardzo grzecznie, miękko i łatwo w odbiorze. Sopran jakościowo pozostaje na poziomie basu – poszczególne uderzenia talerzy nie zlewają się, a sample elektroniczne brzmią bardziej cyfrowo, ale da się je odróżnić. Chętnie przesunąłbym sopran w górę, wraz z wyższą średnicą.

Scena nie należy do dużych. Pierwszy plan pozostaje blisko twarzy, wokale trafiają w głowę, zaś scena lekko wycofuje się w okolice ramion. Sytuację ratuje bardzo dobra stereofonia – słuchawki dobrze różnicują kanały, efekty przenikania, ekspozycję instrumentów lewa-prawa. Nie ma dużego napowietrzenia, kontrastowej separacji, brzmienie jest zwarte, ale z uwagi na efekt stereo, mocne oddzielenie od siebie kanałów jest przyjemnie i całkiem swobodnie. Nie ma osaczenia dźwiękiem, mimo że słuchacz trafia w centrum muzyki.

Słuchawki kojarzą mi się z Philipsami Fidelio M1, ale bardziej z Takstarami HD2000. Mają podobną barwę, charakter, ale od Takstarów są raczej lepsze. Nieco przywodzą też na myśl Brainwavz HM5. Nie są tak surowe, twarde, nie są tak szczegółowe i rozdzielcze, ale jest w ich średnicy coś podobnego, pewne ciepło. AKG K551 są chudsze, chłodniejsze i sporo jaśniejsze. To nie ten poziom, K551 mają wyższą rozdzielczość, mocniejsze napowietrzenie i separację. W porównaniu ze Snabami wychodzą braki jakościowe, ale w ich pułapie cenowym nie ma wstydu. Beyerdynamic T70 to również dużo jaśniejsze, ostrzejsze i bardziej bezpośrednie słuchawki, zdecydowanie analityczne i rozdzielcze. Focale Spirit Professional brzmią studyjnie, podobnie naturalnie, ale z wyższą rozdzielczością – ze wszystkich słuchawek na platformie testowej są najbardziej podobne do Snabów, ale bardziej zrównoważone, mniej podkoloryzowane i bardziej szczegółowe.

Takstar HD6000 to trochę wyższa jakość brzmienia od Snabów, ale też charakter V-kujący. Takstary są mocniejsze w basie, chudsze w średnicy i mocniejsze w sopranie, bardziej efektowne i mniej naturalne. Spisywały się lepiej w brzmieniach rockowych, elektronicznych i popularnych. Snaby uwydatniają średnicę, brzmią bardziej naturalnie, gęsto i ciepło. Creative Aurvana Live! to również wycofana średnica, mocniejszy i bardziej tłusty bas, ostrzejsza góra oraz bardziej efektowne granie – Overtone’y brzmią bardziej klasycznie.

Słuchawki są czułe na charakter źródła, ale niespecjalnie wymagające. Najlepiej brzmiały na iBasso DX90 z Rockboxem oraz Matrixie Mini-I Pro. Na pierwszym były chudsze i czystsze, na drugim się rozjaśniły i otworzyły, ale zabrzmiały też pełniej w niskich tonach, bardziej rozrywkowo i czyściej, chłodniej w średnicy. Brzmienie w stylu Sansy Clip Zip im nie przypasuje – potrzebują czegoś z mocniejszą górą i chudszą średnicą np. FiiO E11K Kilimanjaro2.

Snab Overtone HS-ANC41M w trybie pasywnym (bez ANC)

Słuchawek da się używać bez baterii, bez włączonego systemu ANC, ale niestety brzmienie jest słabsze, w końcu wbudowany układ pełni także funkcję wzmacniacza. Przy wyłączonym systemie ANC słuchawki są cichsze, mocno się przyciemniają, brzmią lżej i bardziej średnicowo. Jednocześnie słychać, że dźwięk z ANC jest bardziej napompowany i sztuczny. Z wyłączonym ANC robi się bardzo misiowato, cieplej, gęściej, mniej stereofonicznie. Słuchawki lekko mulą i się przeciągają, brzmienie jest bardziej ospałe i powolne.

Podsumowanie



snab
Początkowo wątpiłem w opisywane słuchawki oraz zapewnienia producenta, Snaby wyszły jednak z tego obronną ręką. To całkiem solidna i wygodna konstrukcja, bardzo dobre wyposażenie, przyzwoity tryb ANC, chociaż lekki, delikatny – nie należy spodziewać się odcięcia od świata. Brzmienie jest również dobre, ciepłe, lekko basowe, ale bez przesady. Ogólny poziom jest dobry, słuchawki są warte zakupu – za tę cenę to dobra oferta. Brzmienie ma jednak pewne braki, chciałoby się wyższej rozdzielczości, precyzji, większej sceny. Dźwięk jest ciepły i muzykalny, bez buczenia, zalewania basem z bliską średnicą, co się chwali. Jeśli jednak ANC nie jest niezbędne, to warto rozważyć zakup innych słuchawek pasywnych.


rek
dla Snab Overtone HS-ANC41M

Zalety:
+ ciepłe, lekko basowe, łagodne brzmienie z wyraźną średnicą, dobra stereofonia
+ dobre wykonanie
+ wygodne
+ bardzo dobre wyposażenie (usztywniany futerał w zestawie)
+ ANC działa, ale tłumienie nie jest silne
+ długi czas pracy na baterii


Wady:
– mocno świecąca dioda
– przeciętny design
– słabe brzmienie bez aktywnego ANC

Sprzęt dostarczył:



Sprawdż aktualną cenę

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj