Etymotic odświeżył kultowe słuchawki, wyposażone w pojedynczy przetwornik armaturowy. ER4 doczekały się nowej wersji SR (Studio Reference) oraz XR (Extended Response). Co potrafią i czy warto wydać 1790 zł?

Uwielbiam Etymotic! HF3 czy ER-4, a następnie ER-4PT zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Cały czas jestem posiadaczem HF3, a ER-4PT z adapterem do wersji S używam na co dzień i stanowią one odniesienie w każdym teście słuchawek dokanałowych. Słuchawki tego typu od Etymotic zostały zaprezentowane po raz pierwszy 30 lat temu, to zatem kultowa pozycja, i to bez krzty przesady. Oferują one wyjątkowe tłumienie, niezwykle rozdzielczy i równy przekaz – warianty ER4 często wypadały lepiej niż wieloprzetwornikowe armatury. Nie są jednak idealne – można narzekać na uszczuplony bas czy nie najlepszą ergonomię, więc producent zdecydował się na ich odświeżenie.

etymotic
etymotic
etymotic

 

Wyposażenie



Wyposażenie obu modeli jest takie samo i bogate:

REKLAMA
hifiman

  • usztywniany, pojemny futerał;
  • adapter 6,3 mm;
  • dwie pary nakładek piankowych;
  • trzy pary nakładek silikonowych, trójkołnierzowych (po dwie pary mniejszych i większych);
  • klips do ubrania;
  • fiolka z dwoma parami zapasowych filtrów;
  • narzędzie do wymiany filtrów;
  • certyfikat z pomiarami słuchawek;
  • instrukcja obsługi.

 

etymotic
etymotic
etymotic
etymotic
etymotic

 

Nakładek jest niby mniej, niż w poprzednich wersjach, ale trudno narzekać, gdyż niezbyt praktyczne, plastikowe pudełko zostało zastąpione futerałem: bardzo solidnym, sztywnym i pojemnym, wyposażonym w kieszonki, w tym dwie na zamek. Same nakładki się nie zmieniły – to ciemniejsze, mniejsze „choinki” oraz przezroczyste, większe. Pianki są również duże, gęste, symetryczne. Do wyposażenia można doliczyć także odpinany przewód.

 

Konstrukcja



Słuchawki przeszły lifting, przybliżający je do designu bliższego serii HF. To też zmiany praktyczne. Oba modele są wizualnie takie same – różnią się tylko oznaczeniami na obudowach, stąd poniższy opis jest uniwersalny.

Kształt i rozmiar samych słuchawek pozostał ten sam – to symetryczne rurki lub pałeczki z wąskimi tulejkami w rozmiarze T-100, zakończonymi wymiennymi filtrami. Na obudowy naniesiono białe nadruki – numer seryjny i oznaczenie modelu. Skok jakościowy samej obróbki jest duży – stare Etymotic wyglądają przy nich jak niedokończone, mocno surowe, wizualnie typowo „pro”, bez fajerwerków. Tym razem obudowy są metalowe, połyskujące, precyzyjnie obrobione i w kolorze tytanowym – to nadal profesjonalny design, ale bardziej atrakcyjny dla zwykłego melomana czy audiofila.

etymotic
etymotic
etymotic

 

Zmienił się także rodzaj wtyczek wpiętych w słuchawki, które są obecnie bardziej opływowe, z ergonomicznym zwężeniem oraz z “literowymi” oznaczeniami kanałów. Tym razem zamiast nietypowego wtyku 2-pinowego zastosowano MMCX. Zmieniła się izolacja kabla – odcinki douszne to znów plecionka, ale od metalowego splittera do wtyczki 3,5 mm o kątowej obudowie izolacja jest jednolita, gładka i grubsza niż u poprzednika. Warto zauważyć, że odcinki douszne mają także suwak, którego nie było we wcześniejszych ER4. Kabel mierzy około 1,5 m.

etymotic
etymotic
etymotic
etymotic

 

Wykonanie nie daje powodów do narzekania, a i wizualnie jest bardzo dobrze – poprzednie wersje wyglądają jak wczesne prototypy nowych słuchawek. Przyzwyczaiłem się do dominującej czerni, ale metaliczna, połyskująca powierzchnia również wygląda dobrze, choć w sumie ze względu na głębokość aplikacji słuchawek ma to niewielkie znaczenie.

 

Ergonomia i użytkowanie



Etymotic pod względem ergonomii to bardzo specyficzne słuchawki. Opis można pomylić z torturami, ale w praktyce nie jest tak źle, jak się wydaje.

etymotic
etymotic

 

Bez wątpienia słuchawki wymagają pewnego przyzwyczajenia, a kluczem do dobrego dźwięku i izolacji jest głęboka aplikacja. Słuchawki więc częściowo prostują kanał słuchowy, ale nie ma co się martwić, nie można nimi uszkodzić bębenków – nadal są zbyt krótkie. Kluczowy jest dobór nakładek – mnie pasują większe silikonowe choinki, zakładając muszę lekko rozchylić usta i naciągnąć ucho, a czasami dobrze jest też zwilżyć same nakładki. Płytkie zakładanie nie wchodzi w grę – dopiero gdy słuchawki w pełni odetną nas od świata, można wziąć się za słuchanie. Pierwsze chwile są bolesne, nie można posłuchać muzyki dłużej, ale ucho stosunkowo szybko się przyzwyczaja i raczej nie odzwyczaja – nawet przy dłuższych przerwach wracam do Etymotic bezboleśnie.

etymotic
etymotic

 

Słuchawki izolują od 35 do 45 dB (98%), co w praktyce często oznacza to kompletne odcięcie od świata. W domu, cichszych warunkach daje to efekt absolutnie czarnego tła, bycia sam na sam z muzyką, a w mieście podczas słuchania muzyki nie jestem w stanie usłyszeć nadjeżdżającego samochodu. Trzeba więc być ostrożnym, a trudno nie skupić się na muzyce, gdy ta podawana jest tak bezpośrednio.

Ważną kwestią jest także higiena – tipsy się szybko brudzą, ale łatwo je umyć. Pianki niestety nie są tak trwałe, a są też grube i szorstkie. W moim przypadku tłumią trochę gorzej od nakładek silikonowych.

etymotic
etymotic
etymotic

 

Klips do ubrania to konieczność, a odcinki douszne również warto skrócić suwakiem. Efekt mikrofonowy to nadal problem – szuranie kabla lub jego stukanie jest słyszalne, a nie zawsze da się Ety założyć metodą OTE – kabel może nie trzymać się uszu, chociaż dzięki suwakowi jest to łatwiejsze niż w ER-4PT. Dobrze go odpowiednio ułożyć i przyzwyczaić się podczas chodzenia do pewnych niedogodności – domyślnie Etymotic to jednak słuchawki studyjne.

Szkoda, że nie zdecydowano się na wyraźniejsze oznaczenie kanałów, bowiem czarne, wypukłe literki na wtyczkach przewodu są czasami niewidoczne.

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj