Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Final Audio Design Pandora Hope IV, Shure SRH1440, AKG K612 Pro, AKG K551, Focal Spirit Professional, Etymotic ER-4PT (ER-4S), HiFiMAN RE-400, Narmoo S1
  • DAC/AMP i wzmacniacze: IFI Nano iDSD, ODAC i O2, Leckerton UHA760, Heed Canamp II, Taga Harmony HTA-700B (15)
  • DAP: iBasso DX90, Sansa Clip Zip, Xduoo X2
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit, DSD oraz nagrania binauralne

d-zero
iBasso D-ZERO MK2 to dobre brzmienie. Producent postawił raczej na równowagę, dyscyplinę skrajnych pasm, analizę. Nie jest to podkoloryzowany, audiofilski charakter – nie ma tutaj wzmocnienia basu, ciepła, wygładzenia i innych upiększających dźwięk zabiegów. Po Wolfsonie spodziewałem się raczej gładkości i miękkości, pewnego ciepła, tymczasem brzmienie jest twardsze, bardziej surowe i lekko matowe, ale jeszcze bez wyostrzenia, chłodu. W efekcie D-ZERO bliżej neutralności, mniejszej ingerencji w brzmienie – nie jest to typ sprzętu, który „czaruje”, lecz pozwala raczej skupić się na muzyce, jeszcze bez „dźwiękowego laboratorium”, ale już bez bajerowania.

iBasso D-ZERO MK2 jako DAC/AMP

Sprzęt stawia raczej na równowagę, ale w trochę surowym wydaniu. To liniowa prezentacja, ale bez studyjnej jasności i klarowności. Szala przychyla się trochę w stronę analizy, ale dźwięk pozostaje stosunkowo łatwy w odbiorze. Nie jest to więc w pełni neutralność, ani naturalność. Nie słychać ciepła, chłodu, rozjaśnienia lub przyciemnienia – dźwięk jest raczej surowy, jakby nieobrobiony, co jeste efektem trochę mocniejszej wyższej średnicy.

Niskie tony są liniowe, ale zaokrąglone, dociążone i kontrolowane. Nie są podbite, raczej płaskie, ale sprawiają wrażenia jakby basu było minimalnie mniej. To jeszcze nie punktowa kreska, totalny szkic – bas ma dobrą dynamikę, jest precyzyjny, wyciąga sporo detali, ale nie pozostaje wyjątkowo szybki. Nie muli, nie buczy, ale nie spieszy się ; wybrzmiewa spokojnie, lecz bez przeciągania. Nie ma wyjątkowo szybkiego ataku, potężnego uderzenia i krótkiego wybrzmiewania, nie powoduje więc wrażenia sztucznie podkręconej dynamiki. Dół robi co trzeba, nie jest nudny, ale też się nie popisuje. Ma dobrą rozdzielczość, poprawnie prezentuje fakturę instrumentu i nie wydaje się faworyzować żadnego podpasma, choć nie jest to też bezwzględny bas, wyciągający wszelkie detale. To taki „złoty środek” – jest dobrze.

Średnica jest dosyć równa. Nie ma posłodzenia, wygładzenia – środek nie jest wymuskany, zmiękczony, czy zaokrąglony. To dosyć wierne, twarde, precyzyjne i surowe tony średnie. Kiedy trzeba są zapiaszczone, zabrudzone, ziarniste, innym razem przekażą gładkość, większe nasycenie, ale nie jest to średnica wyjątkowo akcentująca barwę – tej trochę odejmuje. D-ZERO oferuje podobny charakter średnicy do ODACa i O2, Leckertona UHA-760 czy JDSLabs C5. To mocne i obecne pasmo, trochę szorstkie, bliskie, bez czarowania. Sprawia wrażenie lekko matowego, trochę szarego, ale jeszcze nie tak jak w ADL A1. To raczej średnica po analitycznej stronie, która wyciąga dużo detali, jest przejrzysta i czytelna, ale jeszcze nie agresywna. Instrumenty dęte są bardzo blisko, wokale również, a i gitary prezentowane są mocno. Na bardziej zrównoważonych słuchawkach może być trochę sucho, dlatego dobrze zgrywają się te o większej dawce ciepła, nasycenia.

Góra jest precyzyjna, kontrolowana, obecna. Nie ma przyciemnienia i zgaszenia, ale sopran nie jest jeszcze wyostrzony, rozjaśniony – nie ma chłodu. To także nie jest sabre’owskie brzmienie, góra nie jest tak mocno rysowana, krystaliczna czy wyjątkowo bezpośrednia – trzyma swoje miejsce. Nie ma także cyfrowego charakteru, wyostrzenia i skrócenia. Sopran nie akcentuje sybilizacji, nie wzmacnia jej, ale także jej nie ukrywa – syczenie wokali nie zostanie wycięte, ale nie stanie się wyjątkowo kłujące. Zachowuje się podobnie jak bas – jest równo, a dźwięk wykonuje swoją robotę, nie bajeruje, nie przesadza. W takiej sytuacji średnica wydaje się bardziej dochodzić do głosu, stąd pewne wyolbrzymienie jej surowego charakterku.

Przestrzeń robi wrażenie, ale nie rozmiarami. Jestem zdania, że w D-ZERO MK2 zastosowanie podwójnego przetwornika słychać. Zestawiając sprzęt z „pojedynczą” konkurencją za każdym razem miałem wrażenie mocniejszej separacji kanałów, większego dystansu jednej kopułki słuchawek, do drugiej. Nie ma jeszcze efektu dwóch scen, scena spotyka się na środku, łatwiej jednak odróżnić od siebie oba kanały. O głębi nie zapomniano, przekaz rozkłada się także w tył. Scena nie jest wycofana, front trafia w okolice twarzy, tło ląduje za głową, a wokale często wpadają w sam jej środek. Z prawej i lewej strony słychać precyzyjnie pozycjonowane instrumenty: są bliżej, dalej, wyżej lub niżej. Zostały bardzo dobrze odseparowane, powietrza jest sporo, jednak dźwięk dalej tworzy całość, a muzyka nie sprawia wrażenia rozczłonkowanej.

Jak D-ZERO ma się do innych sprzętów? Zestawienie z E17k jest ciekawe, kontrastowe – D-ZERO to właściwie odwrotność. Sprzęt FiiO to wygładzenie, słodkość, miękkość, czyli podkoloryzowanie. Na FiiO nawet stare, szumiące nagrania, brzmią dziwnie czysto, jakby zostały przepuszczone przez filtr, a efekt jest intensywny. D-ZERO to mniej łagodne brzmienie, twardsze, mocniej zarysowane w średnicy, bardziej precyzyjne. Jest trochę matowo i surowo, ale rozdzielczość jest również wyższa – FiiO przy D-ZERO wydaje się ukrywać detale, ale brzmi przyjemniej, jest łatwiejszy w odbiorze. D-ZERO brzmi też szerzej, ma bardziej zróżnicowaną ekspozycję instrumentów i mocniejszą separację (także kanałów), podczas gdy propozycja iBasso jest bardziej analityczna, zrównoważona.

ODAC i O2 to brzmienie podobne w charakterze, ale trochę inaczej „wykończone”. Zestaw jest jaśniejszy, ma mocniejszą górę w stylu Sabre oraz swobodniejsze skraje pasma, w efekcie czego iBasso wydaje się być nieco cieplejszy. Do tego D-ZERO brzmienie dyscyplinuje, ma lepszą kontrolę sopranu i góry. Na ODAC-u i O2 słuchawki często rozjeżdżają się w basie lub są zbyt ostre w górze – sprzęt im nie pomaga. Z drugiej strony, słychać jednak że brzmienie ODAC-a z O2 jest szybsze, klarowniejsze, bardziej przejrzyste i otwarte. Powietrza jest więcej, a dźwięk jakby bardziej rozdzielczy i analityczny, ale też o dziwo gładszy (łagodniejsze wyższe średnie). Jest jednak węziej w scenie, a głębia pozostaje mocniejsza – dwa kanały są bliżej siebie, więcej instrumentów trafia w obszar głowy, D-ZERO bardziej je rozdziela, brzmi szerzej. Nie są to diametralne różnice, a raczej detale. Na ODAC-u z O2 jednak łatwiej wyczuć, które nagrania są ciepłe lub zimne, D-ZERO mniej to różnicuje.

Leckerton UHA-760 to bardziej podobne do D-ZERO brzmienie z lepszą kontrolą dołu (którego jest więcej) i góry pasma oraz mocną średnicą. UHA-760 ma jednak lepszą dynamikę (jest szybszy) i separację, mocniej odróżnia od siebie instrumenty, ale ma mniejszą separację kanałów – ponownie słychać tego Dual DAC-a w D-ZERO. Leckerton to jednak wyższa rozdzielczość oraz bardziej precyzyjne skrajne pasma – bas wyciąga więcej detali na wierzch. D-ZERO sprawia też wrażenie trochę zbyt szorstkiej wyższej średnicy, pewnego spowolnienia dźwięku, ale UHA-760 ma za to mniejszą, wąską scenę. Ogólnie iBasso trochę brakuje do poziomu Leckertona, ale ten jest dwukrotnie droższy. Zarówno Leckerton jak i O2+ODAC to brzmienie czystsze – w D-ZERO mogą dać się we znaki szumy.

IFi iDSD Nano to inna wizja dźwięku: cieplejsza, bardziej naturalna, gęstsza, mocniej nasycona, mniej analityczna, gładsza i bardziej miękka. W scenie rządzi głębia, jest węziej, bas jest bardziej rozmyty (dalej dobrze kontrolowany, ale nie tak punktowy). Sekcja wzmacniacza Nano jest dobra, ale to trochę gorszy poziom – to przede wszystkim przetwornik. Wielu pewnie jednak wybrałoby Nano – jest bardziej muzykalny, łagodniejszy w wyższej średnicy, bardziej nasycony – przyjemniejszy, relaksujący. W D-ZERO jest więcej analizy. Obu urządzeń słucha się jednak równie dobrze, mimo różnego podejścia.

Odtwarzacz iBasso DX50 to cieplejsze, bardziej miękkie i gładkie brzmienie, muzykalne i łatwiejsze w odbiorze, więcej w nim dźwięku Wolfsona. DX90 to już bardziej rozbudowana góra, wyższa rozdzielczość, bardziej rozdzielcze brzmienie o mocniejszej separacji, zarówno kanałów i instrumentów, w tym precyzyjne pozycjonowanie, wysoka dynamika. D-ZERO MK2 to jeszcze nie ten poziom – Dual Sabre w DX90 to wyższa półka.

iBasso D-ZERO MK2 jako DAC

Wyjście liniowe z D-ZERO to trochę większy bas, łagodniejsze wyższe średnie i sopran. Jest cieplej, bardziej miękko i gładko, tak “wolfsonowo”. Dźwięk ma więcej muzykalności, jest przyjemniejszy, raczej bardziej naturalny niż neutralny. To łagodniejszy, bardziej przystępny charakter na co wpływ mają delikatniejsza wyższa średnica i trochę wzmocniony bas. W funkcji DAC/AMP bardziej się to równoważy, ale wzmacniacz ma jednak spory wpływ na efekt końcowy.

iBasso D-ZERO MK2 jako AMP

I tutaj mnie D-ZERO zaskoczył – po testach funkcji DAC i DAC/AMP nasunął się wniosek, że wzmacniacz musi być więc jaśniejszy, bardziej matowy i chudszy, chłodniejszy, żeby w funkcji combo był taki efekt, synteza dwóch funkcji. A jednak nie – wzmacniacz D-ZERO MK2 nie jest ostry, jasny, odchudzony, ani przesadnie matowy lub surowy. To nadal niezła wierność i równowaga, słychać mocniejsze wyższe średnie (trochę za mocne), ale przekaz nie robi się wyjątkowo szorstki i twardy, nawet po podłączeniu sabre’owych źródeł. ODAC dostał lekko spokojniejszą górę, bas był obfitszy. Środek był wyraźny o trochę matowy. Nie było takiej dyscypliny, jak bezpośrednio z DAC/AMP D-Zero, wzrosła też dynamika.

Po podłączeniu do Nano iDSD brzmienie było ciepłe, miękkie, naturalne, gęstsze w niższych tonach, ale muzykalne. Wzmacniacz reaguje więc nieźle na charakter sprzętu, trochę porządkując brzmienie góry, minimalizując nasycenie barwy dźwięku. Rozdzielczość jest dobra, nie jest to jeszcze poziom Leckertona lub O2 – te zachowują się bardziej neutralnie, mają też bardziej precyzyjne wyższe średnie (D-ZERO jest bardziej szorstki i matowy, mniej swobodny).

DX90 (FW 2.1.5) to gładsze brzmienie z wyjścia słuchawkowego w porównaniu do DX90 z D-ZERO MK2. Po podłączeniu wzmacniacza wyższe średnie robią się trochę ostrzejsze, brzmienie jest bardziej matowe i szorstkie, a bas trochę odchudza. Nie jest to jednak duża różnica, ale przez większy szum i charakterek D-ZERO MK2 brzmienie DX90 się jednak degraduje i wzmacniacz jest tu zbędny. Co innego z cieplejszymi i łagodniejszymi w górze odtwarzaczami – z FiiO X1, X3 lub iBasso DX50 efekt może być już lepszy.

Leckerton i O2 to mniej ingerujące brzmienie o wyższej rozdzielczości. E17k Alpen 2 to cieplejsze, masywniejsze i bardziej wygładzone granie w funkcji wzmacniacza. E07k to bardziej cyfrowy, chudszy w średnicy dźwięk w funkcji wzmacniacza. E18 to większa scena, jaśniejsze, bardziej krystaliczne brzmienie. FiiO E12A ma uwypuklone tony średnie, cieplejsze o większym nasyceniu, rozdzielczości, różnicowaniu barw, wyciąganiu detali. To masywniejsze, gęstsze brzmienie o łagodniejszej wyższej średnicy i sopranie. E12A brzmi bardziej naturalnie, ambitnie, rozdzielczo. To jednak nie fair, gdyż E12A to tylko wzmacniacz, a D-ZERO łączy wiele funkcji.

REKLAMA
fiio

Podsumowanie



Nie przepadam za testami wielofunkcyjnych, przenośnych urządzeń. W przypadku D-ZERO MK2 musiałyby to być trzy oddzielne testy: przetwornika, combo i wzmacniacza. W jednym kawałku trzeba skracać wrażenia, nie można wejść w detale czy konkretne połączenia ze słuchawkami – tekst i tak już objętością ociera się o niebezpieczną granicę.

Niełatwo to też krótko podsumować, niemniej D-ZERO MK2 to dobry sprzęt, choć swoje na sumieniu ma: trochę zbyt matowe tony średnie i za mocne wyższe ich partie. Za to robi dobrą robotę w każdej funkcji, daje sporo możliwości, ma bardzo dobrą separację kanałów i instrumentów. Jest dosyć uniwersalny, ale to nie brzmienie dla szukających „magii”. To lepszy sprzęt od FiiO E17k Alpen 2, jest blisko E18 (który pozostaje bardziej przestrzenny i swobodniejszy). Szkoda, że sekcja wzmacniacza szumi – nie powinno to sprawić problemu na większych słuchawkach nagłownych, ale w przypadku czułych dokanałówek już tak. Warto go posłuchać, ale raczej do cieplejszych słuchawek o zbyt łagodnej wyższej średnicy, przynajmniej jeśli ma być wykorzystywany jako DAC+AMP lub AMP – wyjście liniowe jest już cieplejsze i bardziej miękkie. Trzeba też pamiętać, że to bardzo mały i lekki sprzęt, a jak na takie gabaryty oferowane poziom dźwięku oraz ilość mocy to i tak wysoka półka, a i bateria jest wydajna.


power
dla iBasso D-Zero Mk2

Zalety:
+ dobre wykonanie
+ wysoka funkcjonalność
+ dobre wyposażenie
+ niewielkie wymiary i niska waga
+ prosta i całkiem wygodna obsługa
+ długi czas pracy na baterii (120 godzin jako wzmacniacz)
+ dobre brzmienie, niezła równowaga, surowość, sporo detali i szeroka scena (mocna separacja, dobre napowietrzenie)


Wady (właściwie jedynie subiektywne brzmieniowo i użytkowo):
– lekki szum wzmacniacza
– szorstka wyższa średnica, pewna matowość dźwięku
– pewny spadek rozdzielczości basu, zaokrąglenie

Sprzęt dostarczył:



SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

3 KOMENTARZE

  1. Witam,

    Przymierzam się do zakupu tego combo oraz słuchawek nausznych. Poważnie rozważam AKG K612 Pro w zestawie. Czytałem jednak, że słuchawki te mogą być trudne do napędzenia przez przenośny sprzęt. Jak D-Zero MKII poradził sobie z tymi słuchawkami?
    Myślę, że tym przedziale cenowym to dosyć sensowne zestawienie, bo oczekuję dźwięku naturalanego, bez koloryzacji, dobrej kontroli basu, która jest dla mnie ważniejsza niż ilość basu, sopranów czytelnych lecz nie męczących przy dłuższym słuchaniu i przyjemnych wokali. Przy tym ostatnim chyba musiałbym zrobić niewielkie ustępstwo jak mi się zdaje, po przeczytaniu obu recenzji.

  2. Uważam, że K612 Pro to ściśle stacjonarne słuchawki pod konkretne, pełnowymiarowe wzmacniacze. Z D-Zero MK2 brzmiały tak sobie, nie rozwinęły skrzydeł. Potrzebują sporo mocy, szukałbym pod nie raczej konkretnego wzmaka w stylu klonów Lehmanna. Niewysterowane poprawnie brzmią chudo, mało dynamicznie i bardzo ciasno.

  3. Czy można zatem dobrać słuchawki nauszne do tego combo w podobnym zakresie cenowym i wg walorów jakie przedstawiłem w komentarzu powyżej? No i impedancji powyżej 100Ω, bo jest możliwe, że w tym roku uda mi się sfinalizować wzmacniacz słuchawkowy na 6080 do których te słuchawki mam zamiar podłączyć.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj