Dactilus III to przetwornik z Węgier wyposażony w zestaw różnorakich wejść i wyjść. Jak na Heeda przystało priorytetem jest przyjemność z muzyki, tylko czy jest ona na tyle duża, żeby wydać ponad 2000 zł?

Opakowanie i akcesoria



Dactilus III, podobnie jak Canamp II, dostarczany jest w surowym kartonie, zabezpieczony pianką. Oprócz przetwornika w komplecie znajdują się jeszcze zasilacz oraz instrukcja obsługi. Zasilacz ma długi przewód i zakończony jest czteropinowym wtykiem, kompatybilnym z Q-PSU – rozbudowanym zasilaczem produkcji Heeda. Instrukcja obsługi jest prosta i czytelna, ale niestety dotyczy starszych wersji przetwornika – strona internetowa producenta podaje inną specyfikację, a szkice tylnego panelu zawarte w instrukcji nie odpowiadają tym z wersji trzeciej.

Konstrukcja



Dactilus III zamknięty jest w obudowie charakterystycznej dla serii Modular – to podłużna cegiełkowa konstrukcja, taka jak w testowanym niedawno Canampie II. Dactilus III mierzy około 25 na 9,5 cm, a jego wysokość to ponad 7 cm. Obudowę stanowi pancerna, chropowata w dotyku blacha, zaś front to obrobiona na gładko i wykończona na fortepianową czerń płyta z akrylu.

Tym razem, z racji specyfiki urządzenia, Dactilus III wygląda jeszcze prościej. Na froncie umieszczono niebieską dioda, a dodatkowo przednią ściankę zdobią także białe czcionki: logo producenta oraz oznaczenie modelu. We froncie można się przejrzeć niczym w lusterku.

zdjecie
Z tyłu znajdują się: wyjście liniowe RCA, wejście koaksjalne, optyczne i USB typu B. Jest tam też przycisk przełączający źródła pomiędzy wejściem optycznym a pozostałymi (trybem Auto-Select). Gniazdo zasilacza jest gwintowane – na wtyku znajduje się pierścieniowa nakrętka.

zdjecie
Dactilus III nie ma włącznika – po podłączeniu do prądu jest od razu zasilany. Włącznik znajduje się na zewnętrznym zasilaczu Q-PSU.

Przetwornik prezentuje się bardzo dobrze, znów rządzą prostota i elegancja. DAC, w przeciwieństwie do wzmacniacza Canamp, dostępne są tylko w wersji czarnej, wariant mleczny nie występuje.

REKLAMA
final

Użytkowanie



W obsłudze tego typu urządzeń nie ma rozbudowanej filozofii, po odpowiednim podłączeniu elementów pozostaje tylko rozkoszować się muzyką. To jednak wizja idealna – w rzeczywistości większość amatorów audio dokonuje przy DAC-u wielu operacji: przełącza źródła, wzmacniacze i porównuje różne zestawy, stąd detale często okazują się być znaczące. W opisywanym Heedzie niezbyt podoba mi się rozstawienie gniazd: dosyć duży wtyk zasilacza zasłania gniazdo USB, a na dodatek dokładnie obok umieszczono jeszcze gniazdo koaksjalne, przez co przewody zasilacza i źródła plączą się nawzajem. Wolałbym żeby zasilanie wylądowało na dole obudowy, przydałby się też włącznik.

zdjecie
Urządzenie spełnia swoje zadanie, ma spore gabaryty, ale przy zastosowanych proporcjach nie zajmuje dużo miejsca. Dodatkowo, Dactilus IIII tworzy zgrany układ ze wzmacniaczem serii Modular czy wzmacniaczem Canamp II ustawionymi obok lub bezpośrednio na sobie.

Specyfikacja


  • DAC 24 bit/192 kHz, Delta Sigma
  • pasmo przenoszenia 3 Hz – 21 kHz (+/- 0,5 dB)
  • THD 0,005%
  • SNR 97 dB
  • dynamika 96 dB
  • separacja kanałów 90 dB
  • wyjście 2,5 Vrms
  • pobór prądu < 15 W
  • wymiary 9 x 6 x 22 cm
  • waga 1,2 kg

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: AKG Q701 (OCC 7N Audeos), AKG K612 Pro, Beyerdynamic T70, Etymotic ER-4S
  • DAC: ODAC, Nostromo Wolf, Pro-Ject Head Box DS, Music Hall dac 25.3
  • AMP: Heed Canamp II, Schiit Asgard 2, Burson Conductor SL, Fat Cube Linear
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Copper Series Coax, Color Series USB

zdjecie
Skupiłem się na testach w konfiguracjach słuchawkowych. Producent stawia na muzykalność oraz przyjemność z odbioru muzyki, co zdecydowanie słychać – to nie analityczno-studyjna sygnatura w stylu MyTeka Stereo192-DSD DAC, nie ma też takiego nasycenia, ciepła, wyraźnej średnicy i głębi jaką oferuje Music Hall dac25.3. Brakuje też analizy i surowej precyzji Nostromo Wolf, ani neutralności i wyrównania Pro-Ject Head Box DS. Nie ma też masy basu i tak ciemnego tła jak w Kingrexie UDX384 z baterią U-Power. Nie jest to też brzmienie mocno podkoloryzowane.

Co zatem oferuje Dactiulus III? Przypomina mi on Audiolab M-DAC, ale ma spokojniejszy, bardziej muzykalny i naturalny przekaz. Sygnatura sprzyjająca przyjemności z odsłuchów nie jest w tym przypadku banalna – opisywan Heed brzmi uniwersalnie oraz z klasą, dysponuje gęstym i nasyconym dźwiękiem, ze zdystansowanym przekazem i mocną stereofonią. Jest lekko ocieplony, łagodny w brzmieniu sopranów, z głębokim i nasyconym basem – lekko podkreślonym, a czasami trochę twardym. Przekaz jest dynamiczny, ale nie tak szybki jak w studyjnych przetwornikach, za to bardziej płynny i gładki. To brzmienie bez niepotrzebnej surowości, sterylności i analizy czy wypychania detali przed szereg.

Połączenie z Canampem II spotęgowało efekt – oba urządzenie prezentują podobne podejście, zgodne z dewizą Heeda. Wspomniana konfiguracja wypadła ciepło, masywnie i gęsto, brzmienie było mocno zarysowane, wręcz twarde i konturowe. Niskie tony były mocno osadzone, scena szeroka, głębia wyraźna, dźwięk jakby lekko przyciemniony – nie analityczny, a soczysty i muzykalny. Detale nie były wyciągane i stawiane na równi z pierwszym planem, prezentacja była warstwowa – echa i pogłosy wybrzmiewały gdzieś z tyłu, instrumenty tła były na swoim miejscu, a wszelkiego rodzaju solówki wychodziły przed szereg, tak jak trzeba.

Scena jest kreowana w szerokości, a nie głębi, nie jest także wysoka. Analityczne i jasne Beyerdynamic T70 zabrzmiały ciepło i łagodnie, gładko z podkreśloną średnicą, szeroko i mocno w stereo z obniżoną sceną. Ich przekaz przyciemnił się oraz uspokoił w sopranie. Potrafią one być w górze jasne i ostre, a na heedowym zestawie wyraźnie się zmiękczyły, trochę przecząc ich sygnaturze – uciekały detale. Podobnie było z AKG Q701, gdzie efekt złagodzenia i ocieplenia był jednak mniej wyczuwalny. Scena pozostała bardzo szeroka, choć mniej bezpośrednia, zaś brzmienie ciepłe z mocną niską średnicą i spokojniejszą górą. Przekaz tylko delikatnie wychodził ponad linię uszu, nie różnicował się też w głębi.

Dużo lepiej wypadły połączenia Dactilusa III z Bursonem Conductor SL. Zestaw się zrównoważył – analityczny przekaz wzmacniacza zgrał się z muzykalnym i cieplejszym Heedem. Beyery T70 zabrzmiały bardziej analitycznie i rozdzielczo, Q701 bardziej czytelnie, przejrzyście bezpośrednio i gładko. Wszystkie słuchawki zaserwowały otwartą scenę – wyższą i głębszą, z mniejszą szerokością. Było bardziej uniwersalne, nawet z tymi cieplejszymi słuchawkami, jak AKG K612 Pro. Wolałem używać Heedów oddzielnie – lepiej się sprawdzały niż w duecie, gdzie muzykalno-ciepła specyfika się zdublowała. Dactilus III współpracował również dobrze z Schiitem Asgard 2, który lubi nasycenie, bo czasami wydaje się lekko odbierać przekazowi kolorów. Wspomniany wzmacniacz, mimo że sam jest lekko ciepły, to zgrał się ze wszystkimi słuchawkami – scena była bardziej bezpośrednia, brzmienie o mocnej średnicy.

W użytku słuchawkowym polecałbym łączyć Dactilusa III z jasnymi lub lekko chłodnymi wzmacniaczami. Wszystko zależy od charakteru słuchawek, ale przetwornik Heeda to raczej sprzęt, któremu trzeba poszukać synergii, choć i tak nie służy on raczej do analizy – fani rozkładania brzmienia na czynniki pierwsze i „szkicowej” prezentacji mogą być zawiedzeni. Z kolei osoby szukające „naturalnego ciepła”, gęstego przekazu z relaksująco-muzykalnym brzmieniem powinny Dactilusa polubić.

Podsumowanie



“Analitycy” i “neutralni” się nie zadowolą – “muzykalni” i “efektywni” w domenie audiofilskiej już tak. Sam należę do tej pierwszej grupy – nie tego chciałbym w DAC-u tego, co oferuje Dactilus III, lecz raczej oczekiwał neutralnego i precyzyjnego brzmienia o mocno detalicznym przekazie, który można dostosować konkretnym wzmacniaczem.

Opisywany Heed pod tym względem nie przesadza, jest lekko ciepły i ma zdystansowaną prezentację, szeroką i wciągającą. Preferuję więcej góry i bardziej bezpośredniego przekazu, mniej nasyconego, a bardziej analitycznego, zaś Dactilus III to naturalność i lekkie ciepło, ogólnie bardzo dobry poziom, ale wymagający świadomego dobrania sprzętu towarzyszącego. Ciekawe co prezentuje z oddzielnym zasilaniem?

Zalety:
+ bardzo dobre wykonanie, prostota i minimalizm stylistyczny
+ wygodne gabaryty
+ wiele rodzajów wejść cyfrowych
+ stabilna praca
+ gęste i nasycone brzmienie, lekko ciepły, muzykalno-relaksujący charakter, łagodna i spokojna prezentacja


Wady:
– brak włącznika
– przydałaby się wyższa przestrzeń sceny

Sprzęt dostarczył:


SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj