Zazwyczaj testy na Zakupku dotyczą seryjnych produktów sprzedawanych masowo. Dominują one na rynku, często prezentują bardzo dobry poziom, ale jednak zawsze wytwarzane są w takich ilościach, że ich rzeczywista wartość jest niska. Tym razem otrzymałem do testów wzmacniacz słuchawkowy polskiej, ręcznej produkcji, będący sumą doświadczenia i pracy jednego z pasjonatów rodzimego rynku audio.

Zdjęcia wykonano aparatem Samsung WB250 użyczonym przez Samsung Electronics Polska

O Firmie



EarStream założony został przez Michała Wyrobę, krakowianina, posługującego się pseudonimem Majkel. To inżynier-elektronik, bywalec wielu forów internetowych, gdzie dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem z dziedziny DIY, przy okazji oferując między innymi modyfikacje sprzętu. Tuning urządzeń wciąż stanowi część oferty spółki, nie są to jednak proste modyfikacje, a polegają choćby na odseparowaniu elementów urządzeń od wzajemnych interferencji, usprawnieniu elementów zasilania lub wprowadzeniu dodatkowych funkcjonalności takich jak m.in. wyjścia lub wejścia sygnału. Oferta nie dotyczy tylko wzmacniaczy, a również konwerterów sygnału, odtwarzaczy CD i BluRay, przetworników oraz słuchawek.

Majkel ugruntował swoją pozycję jako twórca kilku modeli profesjonalnych wzmacniaczy słuchawkowych. Pierwszym ogólnodostępnym, stacjonarnym wzmacniaczem słuchawkowym był Moonlight z 2006 roku, którego prototyp stanowił bateryjny wzmacniacz zamknięty w obudowie po cukierkach na gardło. Krakowski konstruktor nie spoczął jednak na laurach i cały czas udoskonalał swoje dzieło, które zostało docenione przez recenzentów i audofilów. Doświadczenie zdobyte przy jego produkcji zaprocentowało także podczas konstruowania testowanej czarnej perły, stworzonej do obsługi wymagających słuchawek. To aktualnie prawie najwyższy model z oferty wzmacniaczy słuchawkowych EarStream, wyżej w hierarchii plasuje się tylko Sonic Pearl.

Prezentacja Black Pearl



Jak przystało na produkty audio z wyższej półki, Black Pearl również nie czaruje opakowaniem – liczy się urządzenie, a nie efekciarskie grafiki. Sama specyfika wzmacniacza zależy od zamówionej, w pewnym stopniu spersonalizowanej wersji. Do testów otrzymaliśmy podstawową wersję w aluminiowej, srebrnej obudowie Hammonda wraz z dedykowanym zasilaczem. Czarna Perła dostępna jest w wielu konfiguracjach, między innymi z dodatkowym wyjściem przedwzmacniacza, z rozbudowanym zasilaczem lub baterią stacjonarną pozwalającą na nawet 40 godzin pracy. Ceny są różne: podstawową wersję wyceniono na 1699 zł oraz 149 zł za zasilacz, co w kategorii ręcznie robionych high-endowych wzmacniaczy nie jest dużą sumą, ale raczej nie nazwałbym go tanim.

black pearl

Spodziewałem się czegoś większego, tymczasem Black Pearl jest niewielki i niepozorny – mierzy około 4,5 x 8 x 12 cm. Na przednim panelu znajdują się: pokrętło głośności, dioda zasilania oraz wyjście słuchawkowe 6,3 mm. Opór regulacji głośności jest delikatny ; mógłby być trochę większy, ale i tak manipulowanie nim jest przyjemne i precyzyjne. Dioda sygnalizująca zasilanie świeci delikatne i z pewnością nie sprawi problemów w trakcie nocnych odsłuchów. Na tylnym panelu umieszczono włącznik, gniazdo zasilania oraz wejście sygnału 2xRCA.

Odległości między gniazdami są wystarczające i pozwalają na wygodne podłączenie i przełączanie źródeł. Zastrzeżenia można mieć co do gniazda zasilania – wtyk nie trzyma się zbyt pewnie. Co prawda przez przypadek raczej się nie rozłączy, ale potrafi się lekko wysunąć przy przestawianiu Perły. Od spodu wzmacniacz został wyposażony w solidne, gumowe nóżki, które zapobiegają przypadkowemu przesunięciu w trakcie odsłuchów, ale już przy wpinaniu słuchawek trzeba urządzenie przytrzymać.

Testowany Black Pearl to egzemplarz w kolorze srebrnym z matową obudową. Przednia i tylna krawędź obudowane są czarnym plastikiem, a fronty przykręcone śrubami. Efekt jest surowy, ale wygląda profesjonalnie – dobrze wpasuje się w każde biurko, a dzięki niewielkim gabarytom zajmuje mało cennego miejsca. Osobiście lubię taką stylistykę – jest neutralna, pozwala skupić się na muzyce, a nie na podziwianiu walorów estetycznych. Jednocześnie Black Pearl pozostaje tajemniczy – intryguje jego wnętrze, a efekt potęgują umieszczone na spodzie plomby gwarancyjne.

REKLAMA
fiio

REKLAMA
hifiman

10 KOMENTARZE

  1. Rozumiem, że chodziło Ci o „nie uniwersalność”. Słucham różnorodnych gatunków muzycznych i właściwie od sprzętu oczekuję współpracy zarówno z jazzem, jak i metalem. Perła radzi sobie z jazzem również dobrze, ale wręcz prosi o coś szybszego z wyższą dynamiką 🙂

    Jednak jeśli ktoś poszukuje synergii, precyzyjnie dobiera elementy toru, to rzeczywiście nie będzie to wada urządzenia.

  2. Fajna recka, dobrze wyważona. Ogólnie i tak nie kieruje się recenzjami przy wyborze sprzętu i tego nie polecam, lecz podoba mi się to, że ująłeś charakter Perły, gdzie inni po prostu same ochy i achy wstawiali (a część z nich po prostu wracała do starej dobrej owcy (klonika Pana L.))

    Pozdro.

  3. Dziękuję 🙂

    Ochy i Achy towarzyszyły mi głównie przy odsłuchach metalu – świetnie radził sobie z wymagającym masteringiem ciężkogrających, potrafił odseparować pasma, które niestety na innych wzmacniaczach potrafią zlać się w niekształtną całość.

    A recenzja to właściwie zawsze opis wrażeń, który rzeczywiście powinien poprzedzać odsłuchy, bo właściwie test może jedynie nakierować na odpowiednie tory.

  4. W recenzji napisałeś o wysokiej impedancji wyjścia słuchawkowego jednak 5,6 Ohm w Black Pearl to nie wiele więcej w porównaniu do 5 Ohm w Lehmann Audio Linear. Choć może w klonach jest mniejsza – tego nie wiem.

  5. Nie napisałem, że jest wysoka 🙂 Nie jest jednak najniższa, ale ponad 5 Ohm to nadal niedużo. Wzmacniacz Beyera ma podobno 100 Ohm na wyjściu słuchawkowym.

  6. Ear stream Black Pearl jest gorszy od Lehmann Linear o 2klasy słuchałem to wiem a ta recka jak zwykle opłacona.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj