Marka Cozoy nie jest w Polsce zbyt dobrze znana i pod względemem rozpoznawalności ustępuje siostrzanej firmie Shozy. Czy małe combo USB o nazwie Rei godne jest uwagi?

Rei to niewielkie urządzenie, przeznaczone głównie do zadań mobilnych (zarówno w kwestii mobilności użytkownika, jak i słuchawek) i obsługuje wszystkie popularne systemy: iOS, Android, nowsze wersje Windows, linuksy, macOS. Czy taki mały polepszacz dźwięku jest jednak wart 550 dolarów, jakich żąda za niego Cozoy?

 

Wyposażenie



Rei otrzymujemy zapakowany w schludny kartonik. Z wierzchu jest czarna nasuwka, nieco tajemniczo prezentująca część urządzenia – bez jej ściągnięcia można mieć problem z dojrzeniem nazwy sprzętu. Gdy już ją zdejmiemy, zostajemy w rękach z białym pudełkiem, na którym nadrukowano grafiki prezentujące Rei oraz jego specyfikację:

REKLAMA
hifiman

  • moc: 1Vrms przy obciążeniu 32 Ohm,
  • zniekształcenia harmoniczne: poniżej 0,0005%,
  • stosunek sygnału do szumu: 118 dB,
  • bitrate dla plików PCM: do 32-bit/384kHz,
  • wsparcie dla DSD do poziomu DSD256.

rei
rei
rei
rei

 

Wyposażenie, prócz samego combo, zawiera wszystkie niezbędne kable:

  • micro-USB – micro-USB,
  • micro-USB – Lightning,
  • micro-USB – USB.

 

rei

 

Wszystkie przewody mają jednak zaledwie po kilka centymetrów długości, zatem w przypadku podłączania Cozoya do komputera stacjonarnego lepiej zaopatrzyć się w dłuższy kabel.

Opakowanie zawiera też małą kopertę z kartą gwarancyjną oraz reklamami.

 

Wykonanie i obsługa



Pierwszym zaskoczeniem był dla mnie rozmiar Rei. Z wyglądu mocno przypomina on Shozy Alien, co pozwalało mi sądzić, że będzie to urządzenie wielkością zbliżone do Opusa #11. Cozoy mobilność wziął sobie jednak mobilność mocno do serca i combo jest mniejsze od karty kredytowej (boki wynoszą 7 x 3,8 cm) i o maksymalnej grubości 6 mm, czyli ledwie tyle, by zmieściło się gniazdo mini-jack. Dzięki temu można trzymać Rei w portfelu i zawsze mieć go przy sobie.

Jakość wykonania jest świetna. Aluminiowa obudowa o agresywnym kształcie może wydawać się niewygodna, ale gdy się spojrzy na rozmiar i wagę (20 gramów), to naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia, a prezentuje się ciekawie, natomiast dzięki wcięciom Rei nie wypada z dłoni. Wszystko jest idealnie spasowane, nie ma żadnych luzów, trzeszczących materiałów czy innych niedoróbek.

rei
rei

 

Front zawiera nazwę urządzenia oraz przycisk pilota sterującego muzyką, tył zarezerwowano na nazwę firmy oraz numer seryjny. Ciekawostką są dwa wcięcia po bokach, przechodzące na wylot obudowy, przez które można przewlec pasek, by nie zgubić bohatera niniejszego testu.

rei
rei

 

O obsłudze wiele powiedzieć nie można – wystarczy podpiąć urządzenie wybranym przewodem i już po chwili można słuchać muzyki. Co prawda w przypadku systemów operacyjnych z rodziny Windows zalecane jest pobranie sterowników ze strony producenta, ale przynajmniej Windows 10 doskonale sobie radzi bez nich. A nawet lepiej niż z nimi, bo traktuje Rei jako zwykłą kartę dźwiękową, a nie ASIO, co może być problematyczne (np. Foobar wymaga wtedy wgrania pluginu do obsługi ASIO).

Cozoy nie posiada własnej baterii, więc energię czerpie z urządzenia, do którego jest podpięty. Na szczęście jednak nie drenuje on akumulatorów telefonu w nadzwyczaj szybkim tempie – procenty uciekają w podobnym tempie jak np. przy przeglądaniu Zakupka 😉

Warto jednak zwrócić uwagę na dwa elementy, które mogą uprzykrzać życie. Po pierwsze Rei mocno się grzeje i robi to znacznie gwałtowniej na telefonie niż przy komputerze, przez co odradzam trzymanie go w kieszeni spodni podczas odsłuchów. Po drugie, jest to piekielnie głośne urządzenie. Jak głośne? Przy odsłuchach na słuchawkach dokanałowych, do których głównie jest przeznaczony, poziom głośności na Windowsie raczej nie przekraczał u mnie 5%, a zdarzało się, że już głośność 1% oznaczała zbyt wiele decybeli. Na telefonie korzystam z aplikacji Neutron, dzięki której można sterować wzmocnieniem niezależnie od tego ustawionego w systemie i zdecydowanie polecam aplikacje o podobnej funkcjonalności, bowiem Android sam z siebie oferuje zbyt mało stopni głośności i cisza od razu zmienia się w duży hałas.

Rewelacyjnie sprawdza się za to przycisk pilota. Niezależnie od podpiętych słuchawek można kontrolować odtwarzane utwory: pauzować, wznawiać oraz przerzucać je w przód i tył. Co więcej, przycisk działa właściwie w każdym systemie (z pominięciem zmiany utworów, która jest dostępna tylko w przypadku rozwiązań mobilnych), a jego wykonanie oraz umiejscowienie pozwalają na bezproblemową kontrolę przy jednoczesnym braku przypadkowych kliknięć.

 

Brzmienie



Do odsłuchów posłużyły: Campfire Audio Jupiter, Cozoy Hera, Hifiman HE-400i, LZ A4, MEE Audio P1, Periodic Audio Beryllium, Rose Mini2.

Bas jest dość lekki i szybki, nie lubi wychodzić przed szereg. Gdy słuchawki niedomagają pod tym względem, na pewno Rei nie dopełni dołu. Nie znaczy to jednak, że sam w sobie jest wybrakowany, bo gdy trzeba, to potrafi mocno uderzyć, szczególnie na przełomie sub- i mid-basu, gdzie znajdziemy masę energii. Jeśli jednak potrzeba urządzenia, które będzie pompować masę dołu, to nie tędy droga. W przypadku Rei bas jest dobrze nasycony i różnorodny, jednak dość szybko się wygasza, co przy bardziej basolubnych gatunkach muzyki może się nie sprawdzić (chyba że utwory są oparte na najniższych dźwiękach). Za to wszędzie tam, gdzie liczy się swoboda i jakość ponad ilość, Cozoy potrafi pokazać pazur. Muzyka klasyczna czy ambient wypadają bardzo dobrze, zaś w metalu czy nowoczesnym popie często należy się wesprzeć korektorem lub słuchawkami bardziej akcentującymi ten zakres.

Średnica to największa siła Rei. Bogata, rozbudowana i naturalna, mimo że mocniej zaakcentowana w wyższych partiach. Żywe instrumenty cechują się dobrym wybrzmiewaniem oraz lekkością przekazu. Jedyny wyjątek stanową instrumenty dęte, które są przesunięte w stronę sopranów, a ze względu na brzmienie recenzowanego combo, ich dźwięk potrafi być zbyt wyostrzony i metaliczny, a przez to na dłuższą metę męczący. Problem ten praktycznie nie występuje przy elektronicznych utworach z bogatym środkiem: Faithless, Jean-Michel Jarre czy Kraftwerk grają płynnym i przyjemnym elektronicznym bitem, poszczególne tony na siebie nie wchodzą, a kompozycje są wyraziste.

Wokale są bardzo energetyczne, lekko oddalone od słuchacza, choć ciągle przed linią instrumentów. Bardziej budują klimat odsłuchów w pierwszych rzędach sali koncertowej niż intymnego grania w małym klubie. Cozoy radzi sobie zarówno z lekkim kobiecym głosem Loreeny McKennitt, jak i przybrudzonym wokalem Kurta Cobaina. Mimo zaakcentowanej wyższej średnicy, Rei bardzo rzadko “cierpi na nadmierną sybilizację przy odsłuchach śpiewu. Poza kiepskimi realizacjami, efekt ten jest praktycznie niespotykany.

Góra zaczyna się mocno, ale szybko wycofuje się za średnicę. Pozostaje przy tym wyraźna i bogata, choć czasami nasycenie dźwięków mogłoby być większe, bo choć wgląd w muzykę jest dobry, to bywa ona w tym zakresie zbyt szkieletowa i mało emocjonująca. Częściowo odpowiada za to wspomniane wzmocnienie wyższej średnicy, które zahacza również o soprany, ale to wrażenie nie znika nawet w wyższych partiach. Na szczęście poszczególne instrumenty oferują dużą naturalność w zakresie barwy i wybrzmiewania, a blasku praktycznie nigdy im nie brakuje. Chociaż na skraju da się zauważyć spadek wygaszający tony wysokie, to następuje on tak późno, że nigdy nie doskwiera przy codziennych odsłuchach.

Oferowana przez Rei scena jest duża – nie ma wrażenia jej nadmiernego rozdmuchania. Pomiędzy poszczególnymi planami jest dużo powietrza, dzięki czemu muzyka brzmi lekko i swobodnie. Nie brakuje również głębi, wyraźnie odsuwającej dźwięki z dala od środka głowy. Do tego dochodzi poprawna holografia, dokładnie układająca instrumenty w przestrzeni wokół słuchacza.

Szczegółowość jest dobra, choć w tej cenie można by oczekiwać jeszcze więcej, co częściowo może wynikać z pewnego ograniczenia mocy Cozoya, ale porównując np. do niedawno testowanego Shozy Aliena+ część mikrodetali się chowa i trudniej je wyłowić. Nie oznacza to jednak, że muzyka będzie się zlewać, bo detaliczność jest na tyle wysoka, że z większości przenośnych słuchawek Rei wyciśnie siódme poty pod tym względem. Z drugiej strony nie jest to jednak szczyt możliwości wśród rozwiązań mobilnych.

A propos słuchawek to dzisiejszy bohater lepiej się zgrywa z tymi o cieplejszej charakterystyce, gdzie sposób grania Rei ładnie je dopełnia, nadając im blasku i oddechu. Przy tych jaśniejszych, zwłaszcza z mocniej zaakcentowaną wyższą średnicą, może robić się trochę za ostro, a muzyka będzie za bardzo dążyć do suchej analizy. Nie można odmówić przy tym jakości takiej prezentacji, jednak warto najpierw sprawdzić, czy aby na pewno takiego połączenia poszukujemy.

Pod względem mocy nie trzeba się niczym martwić w przypadku słuchawek przenośnych. Mimo zasilania z zewnątrz oraz skromnych rozmiarów, Cozoy świetnie się wywiązuje ze swojej roli i napędza słuchawki przenośne bez żadnych problemów. W przypadku domowych HiFiMAN-ów HE-400i czuć było braki w wysterowaniu, pomimo ogromnego zapasu głośności. Cóż, Rei to jednak nie rozwiązanie dla tego typu słuchawek, o czym zresztą ostrzega sam Cozoy, zatem trudno uznawać to za wadę. Natomiast zazwyczaj problematyczne MEE P1, z natury lubiące mocne źródła, z Rei natychmiast mogły rozwinąć swoje skrzydła.

 

Podsumowanie



Cozoy Rei to niewątpliwie ciekawe combo DAC/AMP. Małe gabarytowo, za to grające “dużym” dźwiękiem: lekkim, swobodnym i dość wyrównanym. Chociaż charakter brzmienia nie jest neutralny i wymaga odpowiedniego doboru słuchawek, by w pełni się nim cieszyć, to jeśli ktoś szuka czegoś grającego świeżo i z polotem, to nie można Cozoyowi takiego charakteru odmówić. Jest w Rei trochę z Shozy Alien+ czy Opusa #3, ale jednak gra po swojemu i robi to dobrze.

Czy jest wart 550 dolarów? Jeśli ktoś nie liczy każdej złotówki i szuka sprzętu podnoszącego poziom grania telefonu czy laptopa, pozwalającego na szybką obsługę mediów, smukłego i lekkiego urządzenia, które zawsze można mieć przy sobie, to czemu nie.

 

Zalety:
+ swobodny i bogaty dźwięk,
+ rozbudowana scena oraz dobra holografia,
+ pilot do obsługi muzyki,
+ bardzo dobre wykonanie,
+ powolny drenaż baterii telefonu,
+ niewielkie rozmiar i niska masa.


Wady:
– wyższa średnica bywa zbyt wyeksponowana,
– mocno nagrzewająca się obudowa,
– często za duża głośność.

 

Sprzęt dostarczył:

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj