Burson Audio HA-160DS to wyceniany na około 3400 zł wzmacniacz i DAC. Czy model o większej funkcjonalności jest równie dobry co testowany jakiś czas temu Soloist SL?

Wspomniany Soloist SL zrobił na mnie wielkie wrażenie, narzekałem jedynie na nie najwyższą (ale i tak ponadprzeciętną) jakość wykonania. Zachwycił mnie jednak wysoką rozdzielczością brzmienia, szczegółowością i przejrzystością, oferując niezwykłe zrównoważenie dźwięku o neutralnym acz analitycznym charakterze. Z niechęcią oddałem go zamówionemu przez dostawcę kurierowi, patrząc jak odchodzi ze zgrabną paczuszką z hasłem „Burson sounds good, like a solid state should!”. Filozofia Bursona, które zakłada produkcję urządzeń jak najmniej maczających swoje elektryczne palce w brzmieniu wyjątkowo przypadła mi do gustu. Testowany model HA-160DS to combo będące tańszą wersją HA-160D przeznaczoną jedynie dla słuchawkowców. Po cichu liczyłem, że to Soloist SL z wbudowanym transparentnym DAC-iem…

Opakowanie i akcesoria



Urządzenie jest pakowane w surowy karton z logo Burson Audio wraz z rymowanym motto producenta. Urządzenie zabezpieczone jest styropianowymi nakładkami, z akcesoriami umieszczonymi w kartonowej przegródce:

  • kabel RCA,
  • kabel koaksjalny,
  • kabel USB
  • kabel zasilający,
  • instrukcję obsługi.

Tym razem kabel ma wtyczkę o pasującym, europejskim standardzie. Kabel koaksjalny i RCA nie prezentują się może wyjątkowo – mają niebieską półprzezroczystą izolację, zwyczajne wtyki, ale spełniają swoje zadanie bardzo dobrze. Są też solidne, mają odpowiednią długość i elastyczność. Co ciekawe, kabel RCA zwinięty jest w ślimaka – aż żal go rozwijać, bo zajmuje bardzo mało miejsca w pudełku, a powtórne zwinięcie go w ten sposób nie jest łatwe.

W instrukcji obsługi zawarto schematy i sposób podłączania, szczegółowe informacje na temat zastosowanych elementów i techniki produkcyjnej (ręczne lutowanie, wysokiej jakości komponenty, odseparowane kanały i wiele innych tajemniczych dla nie-elektronika kwestii).

Na pakowanie, wyposażenie i jakość akcesoriów nie można narzekać – producenci i tak rzadko dokładają kable połączeniowe i cyfrowe, a tutaj otrzymuje się pełny pakiet, dzięki czemu wzmacniacz od razu jest gotowy do użytku.

REKLAMA
final

Konstrukcja i wykonanie



HA-160DS ma typowe biurkowe gabaryty i konstrukcję. Jest niższy niż testowany niedawno Soloist SL, ma podobną długość, ale za to jest prawie dwukrotnie szerszy. Konstrukcja to wciąż typowy prostopadłościan, ale tym razem zajmuje już więcej miejsca.- 24 x 22 x 8 cm, przy wadze 4,5 kg.

ha160ds
Front urządzenia wykonany został z grubego, półcentymetrowego, anodowanego aluminium, z wyraziście wytłoczonym logo producenta w lewym górnym rogu. Tuż pod nim znajduje się pozłacane wyjście słuchawkowe 6,3 mm oraz malutka dioda o delikatnym, niebieskim świetle. W centralnej części umieszczono duże pokrętło, takie jak w Soloist SL. Jest ono idealnie wyprofilowane, z wytłoczonym wskaźnikiem oraz idealnym oporem ruchu. Prawa flanka zarezerwowana jest dla malutkiego przycisku z pokrywką służącego do przełączania źródeł: I(nput), C(oaxial) oraz U(SB).

ha160ds
ha160ds
Obudowa prezentuje się znacznie lepiej niż w Soloiście – to grube, nie ustępujące pod naciskiem palca aluminium, które wygląda jakby miało przetrwać wojnę atomową. Jest masywne, surowe, ale zaokrąglone na kantach, a po bokach skręcone śrubami. HA-160DS stoi na dużych gumowych podstawkach – na blacie mojego biurka trzymają się nieźle, ale przy silniejszym wpinaniu lub wypinaniu gniazd urządzenie się przesuwa.

Na tylnej ściance umieszczono włącznik urządzenia, gniazdo bezpiecznika oraz zasilania, a tuż obok przełącznik napięcia (110 i 230 V). Lewa strona to miejsce na wejścia sygnału cyfrowego: koaksjalne i USB (typu B), a poniżej ułożone poziomo analogowe porty RCA.

ha160ds
Stylistyka jest taka sama jak w Soloist SL – zimna, surowa, ale elegancka i przyciągająca wzrok – dużo tu srebra, wyraźnych krawędzi i pobłyskującego metalu. Dzięki większym wymiarom HA-160DS wygląda jednak znacznie lepiej niż Soloist SL – jest bardziej poważny i kształtny, Soloist SL wydaje się przy nim trochę dziecinny i przesadnie wydłużony. Tym razem nie mogę przyczepić się jakości konstrukcji – to precyzyjnie i pancernie wykonane urządzenie.

Użytkowanie



Również w tej kwestii trudno cokolwiek skrytykować – rozmieszczenie gniazd na tylnym i przednim panelu oraz lokalizacja przycisków są idealne, tak samo jak odległości pomiędzy nimi. Obsługa nie sprawia żadnego problemu, wpinanie i wypinanie gniazd również. Dodatkowo dostarczone przewody są długie, dają swobodę przy połączeniach do innych DAC-ów, odtwarzaczy oraz komputerów, a gniazda pozwalają na współpracę z większością źródeł sygnału.

Troszkę brakuje jednak tego, co oferuje model pełny HA-160D, czyli większej ilości wejść analogowych, zwłaszcza wyjścia liniowego. Różnica cenowa pomiędzy HA-160D a wersją DS to jednak 1600 zł, a brzmieniowo są podobno bardzo zbliżone – praktycznie taki sam układ DAC-a, inne rozwiązanie regulacji głośności (drabinka rezystorowa w wersji D, ALPS w DS). Jeśli nie potrzeba więc większej ilość wejść, to wersja niskobudżetowa wydaje się wyjątkowo kusząca.

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj