Aune T1 MK2 to nowa wersja bardzo popularnego DAC/AMP z lampą w sekcji przetwornika i tranzystorowym wzmacniaczem. Czy warto za taką hybrydę zapłacić nieco ponad 800 zł?

Zależało mi na teście tego sprzętu, słyszałem o nim bardzo dużo dobrego i wiele osób pytało mnie o T1. Do recenzji otrzymałem nowszą wersję, ale podobno nie zmieniło się wiele – wprowadzono transmisję asynchroniczną, a na wyposażeniu jest inna lampa, konstrukcja zaś pozostała ta sama.

Wyposażenie



T1 MK2 już na starcie prezentuje się dobrze. Pakowany jest w solidne pudełko ze zdejmowaną pokrywą, umieszczone dodatkowo w nakładce z grubej tektury. Opakowanie jest czarne, proste i estetyczne – zdobią je tylko srebrne czcionki logotypów. Sprzęt jest dobrze zabezpieczony, a lampa umieszczona w tekturowej foremce. W komplecie znajdują się: lampa Electro Harmonix 6922EH, zasilacz, kabel USB (około 2 m), 2 komplety zabezpieczenia dla lampy, adapter 6,3 mm oraz instrukcja obsługi. Zastrzeżenia budzi tylko zasilacz – jest duży i ma bardzo krótki odcinek dochodzący do wzmacniacza.

Konstrukcja



Aune T1 MK2 to nie kolejny typowy komputerowy przetwornik ze wzmacniaczem, jego konstrukcja jest specyficzna, ale z pewnością ciekawa. To aluminiowa bryła z mocno zaokrąglonymi kantami, obrobiona metodą szczotkowania. Sprzęt ma ponad 4 cm wysokości (niespełna 5 cm wliczając nóżki), 13,2 cm długości i 9,6 cm szerokości, a waży 800 gramów. To więc trochę większy sprzęt, ale wciąż nie zajmuje wiele miejsca. Gabaryty i tak robią wrażenie, zważywszy na to, że wyposażony został w lampę w sekcji DAC-a – to przetwornik oraz wzmacniacz słuchawkowy w jednym. Nie jest to jednak rozmiar “lampiaków” Bravo Audio, ale Aune T1 to w końcu dużo wyższa funkcjonalność, a także lepsza jakość wykonania.

t1
Elementy interfejsu rozłożono nietypowo – na front trafiło tylko wyjście słuchawkowe 6,3 mm. Pokrętło głośności znajduje się na górnej pokrywie w prawym dolnym rogu. Ma wyraźny wskaźnik i kropkową skalę, wgłębienie na środku i szeroki metalowy rant. Obok niego sterczy przełącznik funkcji w formie małej metalowej dźwigni. Tylny róg to gniazdo dla lampy, które jest nieznacznie wpuszczone w obudowę, ma też mocowanie zabezpieczające w formie dwóch łukowatych elementów z tworzyw sztucznych, które wpina się po przekątnych. Tworzywa „ochronek” są przezroczyste (mają folie ochronne), zapinają się o siebie, ale samo mocowanie ma trochę luzu.

t1
t1
t1
Z tyłu urządzenia widać:

REKLAMA
hifiman

  • gniazdo zasilacza;
  • włącznik (w formie metalowego przełącznika, trochę większego niż ten na pokrywie);
  • gniazdo USB typu B;
  • dwie pary gniazd RCA z czerwonymi nakładkami zabezpieczającymi – to wejście i wyjście liniowe, rozplanowane pionowo.

t1
Spód urządzenia ma silikonowe, wysokie na około 3 mm nóżki. Widać tam także przełączniki wzmocnienia schowane w dwóch oddzielnych wgłębieniach. Obok naniesiono schemat konfiguracji wzmocnienia.

t1
Urządzenie dostępne jest w kolorze czarnym i srebrnym, a prezentuje się bardzo dobrze. Wykonanie jest solidne, wzmacniacz masywny, a elementy bardzo dobrze spasowane. Obudowa jest gruba i robi wrażenie. Na zdjęciach opisywany Aune wygląda delikatniej, mniej pancernie – a to jednak solidna konstukcja. Jakość obudowy pozytywnie mnie zaskoczyła, jedynie zabezpieczenie lampy prezentuje się przeciętnie – nie jest precyzyjnie obrobione i ma wspominane luzy.

Użytkowanie



Aune T1 stoi na blacie bardzo stabilnie, jest odpowiednio obciążony, a silikonowe nóżki są dobrej jakości i stawiają spory opór nawet na śliskiej powierzchni biurka. Urządzenie i tak lepiej przytrzymać wpinając i wypinając wtyk słuchawkowy – gniazdo trzyma konkretnie.

Potencjometr głośności na pokrywie może nie wygląda najlepiej, ale to wygodne rozwiązanie, o czym zdążyłem się już przekonać podczas testu ALO Audio The Island. Kręcenie potencjometrem w takiej pozycji mniej obciąża nadgarstek, a do tego dostęp do niego jest bardziej swobodny. Regulacja głośności jest śliska, ale potencjometr stawia idealny opór, by nie ślizgały się na nim palce. Ponadto, można go też złapać kilkoma palcami. Regulacja na przedniej ściance to tylko miejsce na kciuka i palec wskazujący, tymczasem pionowy potencjometr Aune T1 można złapać śmiało całą „szczyptą”. Szkoda jednak, że przełącznik funkcji (wejście USB, analogowe) umieszczono zbyt blisko – może trochę przeszkadzać.

Stercząca lampa to zawsze ryzyko sparzenia lub jej uszkodzenia. Producenci wpuszczają je często głębiej lub umieszczają wokół nich wypustki. W T1 lampa jest w całej okazałości, a zabezpieczenie to pewnego rodzaju stelaż. Uchroni ją przed uszkodzeniem, ale sparzyć się można, więc lepiej zachować ostrożność. Nie trzeba koniecznie stosować zabezpieczenia – jeśli jesteśmy rozważni i mamy więcej miejsca na biurku, to nie trzeba go montować. Należy jednak pamiętać, że by włączyć sprzęt, trzeba sięgnąć na tylną ściankę, stąd lepiej skorzystać z pomysłu producenta. Włącznik da się łatwo zlokalizować – znajduje się blisko dużego wtyku zasilacza, a jest to wyraźnie odstająca od obudowy metalowa dźwignia.

Przed uruchomieniem warto dostosować poziom wzmocnienia. Na spodzie znajdują się regulacje dla każdego kanału, po dwa suwaki (DIP) – trzeba je przesunąć podłużnym narzędziem. Regulacja jest prosta, a schematy podbicia dobrze wyznaczone – odpowiadają 0 dB, 10 dB i 16 dB podbicia. Cieszy zastosowanie braku podbicia, co przydaje się przy skutecznych i niskoohmowych słuchawkach, z kolei 10 dB sprawdzi się z większością słuchawek, a maksymalne wzmocnienie nada się dla tych bardziej wymagających.

Fani modulowania brzmienia mogą je dostosować także za wymieniając lampę. Sprzęt obsługuje wiele ich rodzajów, co daje większe możliwości i pozwala na tuning, gdy brzmienie nie będzie pasować do nowych słuchawek lub po prostu się znudzi.

Po włączeniu system automatycznie rozpoznaje urządzenie – nie ma potrzeba wgrywania sterowników. Lampa zaczyna się żarzyć, a gotowość do pracy sygnalizuje dioda, która dodatkowo podświetla lampę na biały kolor (po około 30 sekundach). To cieszy oko, a dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo podczas nocnych odsłuchów. Urządzenie nagrzewa się podczas pracy (to normalne), ale temperatury nie są wyjątkowo wysokie.

W trybie przetwornika nie działa regulacja głośności, czyli jest tak, jak być powinno – pokrętło odpowiada tylko regulacji mocy wzmacniacza. Można korzystać z dwóch wyjść bez konieczności odłączania jednego z nich – nie słychać zakłóceń.

Obsługa T1 MK2 jest wygodna – to dobrze przemyślane urządzenie, mimo dosyć ciasnego tylnego panelu. Pokrętło głośności to strzał w dziesiątkę, za to poskąpiono przewodu zasilacza – musi on stać blisko urządzenia, najlepiej schowany z tyłu za monitorem. Kabla nie wystarczy, by stał na podłodze, a jest za ciężki by na nim wisieć. Umieszczenie zasilacza na podłodze może uda się jedynie pod wąskimi i niskimi biurkami, przy znacznym odsunięciu wzmacniacza od siebie.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj