S16 to kolejny hit chińskiej produkcji, flagowiec w ofercie Aune. To rozbudowane combo z obsługą DSD i wbudowanym mocnym wzmacniaczem, wyceniane na 2850 zł.

Testowaliśmy już sporo urządzeń tego typu, między innymi od Matrixa, MyTeka, Hegla, Yulonga, Asusa, Beresforda czy Bursona. Zaawansowane przetworniki z wbudowanymi wzmacniaczami to kuszący sprzęt – zastępują kilka urządzeń, a zajmują mniej miejsca i są wygodne w obsłudze. Nie zawsze jednak sprawdzają się równie dobrze w każdej funkcji – często wzmacniacze słuchawkowe dodawane są jakby „na doczepkę”, gdyż brakuje im mocy bądź ograniczają brzmienie wbudowanego przetwornika. Aune zapowiada się pod tym względem bardzo ciekawie, bo sygnał z wbudowanego przetwornika AKM AK4495S trafia do wzmacniacza, który potrafi wygenerować 3 W mocy przy 32 Ohmach. Czy to rzeczywiście kompletne rozwiązanie dla słuchawkowca?

Wyposażenie

S16 zapakowany jest w solidne pudło wyłożone po brzegi pianką – urządzenie spoczywa w precyzyjnie naciętej formie. W wyposażeniu jest kabel USB Prolinka z opaską do spinania. Ma on około 2 metry długości, jest biały i cechuje się nietypowymi obudowami, które wyglądaj lepiej niż standardowe przewody. W zestawie nabywca znajdzie także instrukcję obsługi. Wyposażenie nie jest zatem bogate, ale dobrze że przynajmniej kabel USB jest w zestawie i to nie byle jaki. Trzeba też pamiętać, że wielu producentów rezygnuje nawet z kabla zasilającego.

REKLAMA
hifiman

Konstrukcja

Sprzęt robi wrażenie przy pierwszym kontakcie – producent nie oszczędzał na obudowie. S16 nie odstaje wykonaniem, jakością obudowy od sprzętu z przedziału 5–7 tys. zł. Obudowa to grube aluminium, obrobione gładko, na lekki połysk. Sprzęt jest właściwie półmatowy, nie świeci się tak jak glossy, ale nie jest też tak surowy jak pełny mat – wygląda elegancko i intrygująco, a czerń kontrastują jedynie białe czcionki logotypów i oznaczeń. Sama bryła ma zaokrąglone krawędzie, a front wyraźnie odstaje od obudowy.




Na przednim panelu, patrząc od lewej strony, znalazły się kolejno: wyświetlacz, metalowe pokrętło głośności oraz dioda. Z prawej strony są trzy przyciski, a także wyjście słuchawkowe. Pokrętło jest gładkie, ze ściętą krawędzią, porusza się lekko, ale podczas obrotu czuć wyraźne stopnie. Przyciski są płaskie, niewielkie i tylko delikatnie odstają od obudowy, a także wyraźnie klikają. Pokrętło głośności oraz pokrywki przyciski mają lekki luz.

Z tyłu, obok kabla zasilającego znalazły się bezpiecznik oraz czerwony włącznik. Obok umieszczono gniazda wejść cyfrowych: USB, koaksjalne, optyczne oraz AES. Pozostałe to analogowe wyjścia 2xRCA i 2xXLR.




Sprzęt stoi na wysokich i szerokich nóżkach silikonowych, które unoszą urządzenie na około pół centymetra ponad blat. S16 ma około 26 cm długości, 21 cm szerokości, jego wysokość to 6 cm, a waga – ponad 2 kg. Nie należy więc do wyjątkowo kompaktowych przetworników (takich jak Matrix Mini-I Pro, Pro-Ject MAIA), ale nadal nie jest to duże urządzenie. Sprzęt dzięki zaokrąglonym krawędziom wygląda zgrabnie. S16 prezentuje się bardzo dobrze, lepiej niż niejeden droższy „klocek” tego typu.

Użytkowanie

Obsługa i konfiguracja „szesnastki” to sprawa prosta – postawiono na szybki dostęp do wszystkich funkcji, bez wielu ekranów wyboru funkcji czy przewijania menusów. Wszystko co potrzebne dostępne jest pod ręką, nie trzeba też przejmować się wpinając przewody w gniazda, bo silikonowe nóżki zrobione są tak, że praktycznie przyklejają się do blatu mebla – sprzęt ani drgnie, mimo że nie jest wyjątkowo ciężki.

Włącznik z tyłu odpowiada za zasilanie i uruchomienie urządzenia. Przyciskiem z przodu można przetwornik wyłączyć, gdy jest nieużywany – o stanie czuwania informuje delikatna czerwona dioda tuż obok pokrętła. Włącznik trzeba dłużej przytrzymać (około 3 sekundy), nie zdarzy się więc przypadkowe wyłączenie sprzętu podczas odsłuchów. Obok włącznika ulokowano przycisk wyciszania, który działa natychmiastowo, a także guzik wyboru źródła cyfrowego, który zmienia interfejsy USB, AES, koaksjalny i optyczny, a zmiana źródła jest bardzo szybka. Do podłączenia z komputerem potrzebny jest sterownik, który można pobrać ze strony producenta. Przetwornik działa stabilnie, a sterownik automatycznie instaluje także dedykowany interfejs ASIO dostępny w Foobarze.

Pokrętło głośności precyzyjnie reguluje poziom wzmocnienia, skoki są gęste, ale opór – mały. To także przycisk zmiany filtra cyfrowego, a tych jest wiele (trzeba przytrzymać pokrętło dłużej, by zmienić filtr ; konieczne jest wielokrotne klikanie, żeby przejść całą listę).

Wyświetlacz jest prosty, ale czytelny – nie świeci mocno i nie będzie przeszkadzał podczas wieczornych odsłuchów, a po pewnym czasie odtwarzania wygasza się. Ma trzy linijki, przy czym ta środkowa ma dużo większą czcionkę, informuje o formacie muzyki i częstotliwości próbkowania. Górna pokazuje interfejs cyfrowy oraz głośność, a na dole prezentowany jest aktywny filtr cyfrowy.

Obsługa w tym stylu to dużo lepsze rozwiązanie niż pokrętło all-in-one, bez dodatkowych przycisków. Pełni ono wtedy funkcję przewijania list, potwierdzania, regulacji głośności, wyboru źródła, co jest powolne w obsłudze. Dobrze że producent zdecydował się na trzy małe przyciski, a jedynie filtry cyfrowe „schował” w pokrętle.

Urządzenie nie zostało wyposażone w pilota, więc trzeba mieć sprzęt na wyciągnięciu ręki. Należy pamiętać, że S16 to przetwornik z wbudowanym wzmacniaczem. Wyposażono go w wyjście liniowe (stały poziom głośności), więc można go użyć z zewnętrznym wzmacniaczem słuchawkowym lub głośnikowym. Brakuje jednak wejścia sygnału analogowego, więc nie da się wykorzystać go z innym przetwornikiem. Nie jest to standard, sporo droższych urządzeń również nie może działać jako autonomiczne wzmacniacze, a do tego cena S16 nie jest wygórowana, więc nie ma co narzekać – komplet złącz cyfrowych i dwa rodzaje wyjść analogowych (zbalansowane i nie) to wystarczająca funkcjonalność.

Sprzęt przypadł mi do gustu w kwestii użytkowej – to przemyślane urządzenie, wygodne i proste w obsłudze. Mam jedynie małe zastrzeżenia co do sekcji wzmacniacza – na 32-ohmowych słuchawkach o typowej skuteczności słychać delikatny szum, spowodowany zapewne wysokim wzmocnieniem. W końcu S16 ma sporo „pary”, więc sprawdzi się lepiej z bardziej wymagającymi słuchawkami.

REKLAMA
hifiman

4 KOMENTARZE

  1. Panie Macieju, mocno zastanawiam się na dym DACiem do DT150 i Ultrasonów 860,750,900 w przyszłości.Związku z tym pytanie, bo mam na odsłuchu Yulong D200 ,swoją droga bardzo fajny sprzęt. Jakich różnic można się spodziewać między tymi wzmacniaczami ? Mam nadzieje, że ta „wąska” scena S16 w porównaniu do innych urządzeń w tej kasie nie jest jakaś mała ?

  2. Nie znam niestety Ultrasone i Beyerów, chociaż o DT150 dużo ostatnio słyszę i chciałbym je przetestować. D200 rzeczywiście bardzo dobry. Jest cieplejszy, ma mocniej rysowaną średnicę od S16, brzmi bardziej klasycznie i szerszej w scenie. Więcej w nim takiego „zadzioru”, charakteru. Aune jest gładszy, bardziej „płynny”, taki wyidealizowany, muzykalny i przystępny. Jego scena nie jest mała, to pewien efekt uboczny rozbudowanej głębi – nie rozstrzela po prostu brzmienia na lewo i prawo 🙂

  3. Panie Macieju, widzę, że słuchał Pan Aune z Oppo PM-2. Właśnie do tych słuchawek chcę nabyć combo, ale czytałem na head-fi, że impedancja wyjściowa na gnieździe słuchawkowym S16 to 30 Ohm… Jak to się ma do niskiej impedancji PM-2 i czy zaobserwował Pan w związku z tym problemy z odtwarzaniem dolnych rejestrów?

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj