Ergonomia i specyfikacja



System dostosowywania kształtu kopułki działa – nakładki dobrze wypełniają małżowinę, słuchawki trzymają się stabilnie, izolacja jest dobra, a efekt mikrofonowy właściwie nie występuje, zapewne w dużej mierze dzięki konstrukcji OTE z kablem prowadzonym nad uszami. Do nakładek trzeba się jednak przyzwyczaić – na początku trochę drażnią ucho i nie sposób o nich zapomnieć, ale po chwili jest znacznie lepiej (oczywiście R-30 można też używać bez nakładek, choć wówczas nie trzymają się tak pewnie).

Rockit R-30 charakteryzują się:

  • pojedynczym przetwornikiem armaturowym (Micro Balanced Armature),
  • impedancją 29 Ohm,
  • skutecznością 114 dB,
  • pasmem przenoszenia 20 Hz – 18 kHz.

Przetwornik jest chyba bardziej czuły niż w modelu R-20 – po podłączeniu do niektórych źródeł ma tendencję do szumienia.

REKLAMA
final

Brzmienie



Odsłuchów dokonałem na kilku zestawach, między innymi:

  • stacjonarnie na O2 i ODAC (brzmienie neutralne, rozdzielcze i swobodne);
  • przenośnie na Sansa Clip+ (delikatnie ocieplone, rozrywkowe i bezpośrednie);
  • przenośnie na Samsungu R1 wraz z FiiO E12 (przejrzyste i przestrzenne, ale ciemniejsze niż pozostałe konfiguracje).

r30

Słuchawki mają sporo wspólnego z R-20, ale sygnatura brzmieniowa jest rozwinięta oraz bardziej uniwersalna. Niskie tony zostały wzmocnione, mają też lepsze zejście – są bardziej masywne i lepiej dociążone, choć wciąż nie można oczekiwać potężnych i tłustych najniższych rejestrów. Basu jest jednak na tyle dużo, by odpowiednio brzmieć nawet w elektronice – słuchawki radzą sobie nieźle w przedziale 20 – 50 Hz, ale bas jest spłaszczony.

Średnica jest matowa, mocno kontrolowana i wycofana w wyższych pasmach. Nadaje to brzmieniu ciepłego charakteru, ale delikatnie przykrytego tzw. „kocem” – R-30 nie są do końca bezpośrednie. Charakter środkowego pasma dobrze sprawdza się w jazzie, jednak instrumenty i wokale są wygładzone. Jeszcze bardziej wycofane są soprany, które pomimo tego wydają się być bardziej czytelne niż w R-20 – nie można liczyć na wyraziste wybrzmiewanie talerzy perkusyjnych.

Kreowana scena nie jest zbyt szeroka, ale prezentuje przyjemną głębię – słuchawki brzmią z dystansem, rozstawiając instrumenty w obrębie uszu, lekko za głową. Ogólna sygnatura jest relaksująca, przyjemna, nie analityczna.

Z Clipem+ brzmienie R-30 jest łagodniejsze, bardziej całościowe i nie tak przestrzenne, z mniej zaakcentowanymi niskimi tonami. Charakter słuchawek jest bliższy, bardziej bezpośredni, ale tym samym całościowy. Bardzo pomaga podbicie sopranów i wyższej średnicy, co nadaje czytelności i jasności, ale średnica prezentuje lekko piaszczysty charakter.

Z Samsungiem R1 (nawet wzmocnionym przez E12) jest zdecydowanie bardziej czytelnie i przestrzennie niż z Clipem – słuchawki brzmią prawie neutralnie, lżej – nie tak całościowo. To chyba najciekawsze połączenie – jest dynamicznie, koc zdecydowanie mniejszy, a charakter bardziej szczegółowy, ale nadal rozrywkowy.

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj