Kolejny test produktu z rodziny Fidelio dotyczy słuchawek o konstrukcji półotwartej. Model L1 wyceniono na około 800 zł, kosztują więc więcej niż zamknięte M1.

Fidelio L1 trochę namieszały na scenie audio, zyskując bardzo przychylne recenzje i szybko zdobywając popularność, jako nowy, ciekawy produkt Philipsa. Jak to bywa z głośnymi produktami, nie obyło się bez kontrowersji – szybko pojawiły się sprzeczne opinie na ich temat, a wielu melomanów szybko z nich zrezygnowało. Okazało się, że pełne brzmienie osiągalne jest po około 400 godzinach wygrzewania. Nie zaprzeczam, że wstępne wyrobienie się słuchawek ma znaczenie, to w końcu element ruchomy, ale zazwyczaj kilkanaście godzin wystarcza by dźwięk się rozluźnił, zniknęła jego sztywność i świeżość.

Opakowanie i akcesoria



Podobnie jak w modelu M1 słuchawki witają nabywcę mrokiem – opakowanie jest czarne z przyciemnionymi grafikami. Testowany model również zapakowany jest w pudełko ze zdejmowaną pokrywą, która zabezpiecza gąbką słuchawki lezące w plastikowej, obszytej materiałem formie. Oprócz tego na spodzie pudełka znajdują się akcesoria:

  • przewód bez mikrofonu o długości 110 cm,
  • przewód z pilotem (mikrofon, przycisk wielofunkcyjny, kontrola głośności),
  • ulotka informacyjna.

l1
l1
l1
Nie jest źle, ale mogło być lepiej – sporo słuchawek z tego przedziału cenowego oferuje pokrowce, futerały, zapasowe części itp. Podobnie jak w modelu L1, przewody mają materiałową owijkę i srebrne, metalowe gniazda. Są elastyczne i lekkie, liczą 110 cm długości. Prezentują się dobrze, ale spotkałem się z doniesieniami, że degradują brzmienie, co zdarza jednak często, a – wedle niektórych opinii – prawie zawsze.

Co ciekawe, w książeczce informacyjnej zawarto wykres przenoszonych częstotliwości, który mnie przeraził. Wygląda okropnie, jakby prezentował bardzo niski damping przy podłączonym źródle, co jest efektem zbyt wysokiej impedancji wyjścia, lub wyjątkowo ostrego brzmienia. Po pierwszych odsłuchach byłem przekonany, że wykres jest błędny lub nie dotyczy opisywanych słuchawek. Okazało się, że w Internecie dostępne są profesjonalne pomiary Fidelio L1, które prezentują zupełnie inne, adekwatne rezultaty.

REKLAMA
fiio

Konstrukcja i stylistyka



Tutaj również widać, że zamysł stylistyczny słuchawkowej serii Fidelio jest spójny i konsekwentny. L1 są jednak większe niż M1, mają formę wokółuszną i konstrukcję półotwartą. Design słuchawek jest poważny, mroczny, a nawet „grobowy” – dominuje czerń i zimne, matowe srebro, jedynie opaska w górnej części wpada w ciemny, skórzany brąz. Estetyka jest jednak nowoczesna i lekko agresywna – efekt bardzo ciekawy, choć jak dla mnie może trochę zbyt poważny i zbyt smutny.

Słuchawki oparte są na metalowej konstrukcji – pałąk i widełki to gruby i masywny materiał skręcany na śruby, przez co słuchawki trochę ważą, ale sprawiają wrażenie bardzo solidnych. W niektórych miejscach konstrukcja jest ogumowana, a opaska pałąka składa się z dwóch rodzajów sztucznej skóry – spodnia jest cieńsza, miększa i wypełniona gąbką, górna jest gruba, zszywana mocnym szwem, a do tego ma wygrawerowane logo producenta.

Kopułki słuchawek są plastikowe i wydłużone w tylnej części. Wyprofilowane są na kształt komina zakończonego metalową maskownicą, w który wkręcono widełki mające kształt objemki. Są przy tym ruchome o ponad 90 stopni, co pozwala położyć je na płasko i bezproblemowo dostosować do płaszczyzny głowy. Nauszniki kopułek również poprawiają ergonomię – są grube i głębokie, wykończone przyjemną sztuczną skórą, wypełnioną sprężystą gąbką. Na uwagę zasługuje też system regulacji z wyraźną (jak w modelu M1) skalą, jednak w pałąku znajduje się otwór pełniący funkcję celownika, wyznacznika rozmiaru. Przewód doprowadzony jest do lewej kopułki i wpinany w gniazdo 3,5 mm, które trzyma się pewnie, a prezentuje się solidnie.

l1
l1
l1
Model testowy prezentował małe objawy zużywania się, co potwierdziło tylko zarzuty innych recenzentów – odcinki przewodu wystające z kopułek mają w kilku miejscach otarcia i sterczą z nich krótkie nitki owijki, co jest efektem ocierania się o ostry kant pałąka – nie rzuca się to w oczy, ale estetów może zaboleć. Wszystko przez spiralny przewód, który prezentuje się ciekawie, ale jest winowajcą ocierania się o konstrukcję pałąka. Drugą sprawą jest smar – rzadko stosuje się go w konstrukcji słuchawek, tutaj zabezpiecza ruchomy system widełek odpowiadający za obrót kopułki. Jest dzięki temu płynny, ale wydostaje się na widełki. Na początku wydawało mi się, że to otarcia, plamki wytartej farby – jego wytarcie nie sprawia problemu, ale można nim pobrudzić słuchawki lub siebie.

Mimo tego konstrukcja słuchawek jest bardzo dobra, a jakość materiałów wysoka. Trochę drażnią nauszniki, w środku których oprócz gąbki znajduje się eliptyczny krążek, prawdopodobnie mający napinać pady. Jest niestety ruchomy, a przy każdym zakładaniu słuchawek rozciąga się go trzymając za niego – czuć wtedy pod palcami wyraźny kant, który potrafi się ugiąć i sprawia wrażenie, jakby pady miały się rozlecieć.

REKLAMA
hifiman

6 KOMENTARZE

  1. Posiadam L1 i są bardzo kiepskie (jakość wykonania mojego egzemplarza słaba – dobre materiały) a grają jak dobre słuchawki
    za 100zł zupełna porażka, (porównywałem z SHP2000)

  2. Fidelio L1 to jedyne słuchawki, w których słuchanie muzyki sprawia przyjemność w długich odsłuchach. Miałem kilka innych słuchawek i już po paru minutach wymiękałem, szczególnie po tych „szczegółowych”. Krew z mózgu… Ja ze swoich Fidelio jestem zadowolony. Podłączone do Fiio E7k grają dużym, dynamicznym, przyjemnym, ocieplonym dźwiękiem z trochę zbyt skupioną sceną nie męcząc jednak przy tym narządu słuchu. Nie są skalpelem tnącym każdy dźwięk na metaliczny pył… Podobno wymiana kabelka pomaga zmienić brzmienie. Proponuję założyć srebro by je rozjaśnić …Hmm…
    Pozdrawiam
    Toamsz

  3. Słuchawki grają wyśmienicie po wygrzaniu przy najmniej 100 godzin choć są tacy co wygrywają 400.BRZMIENIE IWYKONANIE SĄ REWELACYJNE.
    Reenzja wprowadza w błąd.SĄ TO SŁUCHAWKI HIGH ENDOWE DO SPRZĘTU WYSOKIEJ KLASY NP: IBASSO DX90 Wtedy pokazują pełnię możliwości.Zmęczenie słuchu – zerowe Mam wiele par słuchawek z wyższej półki i fidelio na pewno nie ustępują najlepszym

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj