Ergonomia



Opisany wcześniej kabel wiąże się zazwyczaj z silnym efektem mikrofonowym i rzeczywiście szuranie oplotu jest dokuczliwe. Trochę pomaga zakładanie metodą OTE, ale na splitterze brakuje suwaka, który pozwoliłby na skrócenie odcinków dousznych.

Odpowietrzenie kopułek nie zdało egzaminu – przy zakładaniu doków słychać wyraźnie driver flex tj. mocne klikanie membrany. Izolacja jest przeciętna, w wielu przypadkach może okazać się niewystarczająca. Same słuchawki trzymają się świetnie w uszach, nie irytują i są niesamowicie lekkie – nie czuć ich po założeniu. Drewno jest przyjemne w dotyku, lekko matowe i nie lakierowane. Nawet jeśli dotyka małżowiny, to jest ciepłe i gładkie.

Specyfikacja


REKLAMA
fiio

  • przetwornik 8 mm z magnesami neodymowymi,
  • pasmo przenoszenia 16 Hz – 24 kHz,
  • skuteczność 101 dB,
  • impedancja 14 Ohm,
  • średni pobór mocy 3 mW.

Wydawało mi się, że skuteczność będzie zdecydowanie wyższa, ale może stoi za tym niski pobór mocy – słuchawki są bardzo głośne i niewymagające.

Brzmienie



Odsłuchów dokonałem na wielu zestawach: O2 i ODAC, Astell&Kern AK120, Sansa Clip+. Używałem także wzmacniacza FiiO E12 oraz JDSLabs C5, a poszczególne elementy łączyłem przewodami Forza AudioWorks z serii Copper. Brzmienie jest ciemne i ciepłe, z pewną faworyzacją niskich tonów, lekkim przymgleniem przekazu, ale pewną dozą naturalności.

meze
Niskie tony są mocne, zaakcentowane w mid-bassie, masywne, zwolnione i zbite – jest ich dużo. Bas ma tendencję do gubienia się, potrafi lekko zabuczeć, ale w wielu gatunkach sprawdza się nieźle. Jest agresywny, ostry, zabrudzony i uparty. Ujednolica brzmienie, nadaje wszystkiemu bardzo twardego i szorstkiego charakteru. Potrafi zgubić się w szybszych partiach, przytkać, ale – o dziwo – im niżej tym lepiej, z zastrzeżeniem, że ten najniższy, tłusty bas nie brzmi jak powinien. Jest zabrudzony, potrafi męczyć, brakuje mu swobody, ale ma w sobie coś ciekawego i, co dziwne, często słuchało mi się go przyjemne. Meze 11 mają wiele braków, niską rozdzielczość, brak swobody – słychać, że słuchawki nie dają sobie rady z taką dawką basu.

Średnie tony są ciepłe i przymglone, zmiękczone i rozmyte. Męskie wokale są bliższe naturalności, ale zbyt masywne i zgaszone, matowe i płytkie oraz lekko głuche. Z kolei te damskie pozostają mocno przymglone i rozmyte, brakuje im zupełnie blasku, są wycofane i złagodzone. Średnica jest ciemna i niezbyt czytelna, niektóre wokale giną gdzieś w tle, brakuje im przejrzystości. To samo tyczy się perkusji i instrumentów perkusyjnych, które czasami wręcz znikają. Gitarom elektrycznym brakuje właśnie elektryczności, brzmią płasko i sztywno, są rozmyte, buczą i gubią się. Nie ma co liczyć na efektowne solówki – te, zamiast z przodu, są gdzieś daleko,.

Można już się domyślić, że soprany są również oddalone – gitarowa solówka ginie pod masą basu i niskiej średnicy. Im wyżej wspina się gitarzysta, tym bardziej oddala od słuchacza. Soprany są zgaszone, zmiękczone, nieszczegółowe, chociaż, o dziwo, czasami czytelne. Talerze perkusyjne słychać, ale sporo się trzeba domyślać – są nierówne, brakuje im otwarcia i jasności.

Scena jest mała i bliska, skupiona w głowie i przy uszach. Nie ma co liczyć na efektowną separację, dużą ilość powietrza i efektowną stereofonię. Brzmienie jest zbite i całościowe, ale czytelność i tak pozostaje niezła – w jaśniejszych realizacjach i źródłach, soprany stają się równiejsze.

Brzmienie testowanych Meze jest dalekie od neutralności, naturalności i wierności. Jest ciepło, ciemno i midbasowo, ale czasami słucha się tego nieźle. W średnicy jest coś ciekawego, niektóre wokale potrafią zabrzmieć całkiem przekonująco, mimo że całość jest mroczna, zgaszona i muląca. Da się też znaleźć ciekawe elementy niskich tonów, które są dziwnie agresywne i narwane, chaotyczne, ale z niektórymi brzmieniami radzą sobie nieźle. Dobrze słucha się też średniego i wysokiego basu w fusion-jazzie, a takżę z niektórymi brzmieniami lat 80, gdy saksofon brzmi poprawnie.

Podsumowanie



meze
W słuchawkach słychać potencjał, ale są chaotyczne i specyficzne. Raz jest nieźle, raz bardzo źle, ale i tak są uparte, przymulone, ciemne – chociaż mają ciekawe zabarwienie średnicy i czasami basu oraz przebłyski naturalności w niektórych brzmieniach. Meze nadają się raczej do lekkiej i spokojnej muzyki, dla zwolenników basowego i ciemnego brzmienia. Zgrania szukać trzeba raczej w obrębie przejrzystej i wyrazistej realizacji niż ogólnego gatunku. To jednak słuchawki stawiające na design, brzmieniowo nie dla wymagających. Według mnie są zdecydowanie za drogie, ale może ktoś znajdzie w nich tę harmonię, czystość i równowagę?

Zalety:
+ drewniana i solidna konstrukcja,
+ specyficzny charakter,
+ niezła ergonomia i niezły futerał.


Wady:
– sporo brzmieniowych: toporny bas, przymulenie, zgaszenie brzmienia i zbity charakter

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj