Meze 11 Classics to drewniane słuchawki rumuńskiego producenta, który przykłada dużą wagę designowi produktów, odwołując się do kultury wysokiej oraz klasycznych wartości – czystości, równowagi i harmonii. Jak jednak prezentuje się brzmienie za 65 dolarów?
Opakowanie i akcesoria
Słuchawki dostarczane są w malutkim, czarnym pudełku prezentującym mroczne grafiki. Na jego rewersie umieszczno symboliczny wykres brzmienia oraz specyfikację, a także zapewnienie o ręcznym wykonaniu drewnianej obudowy.
W środku znajduje się bardzo dobry, zamykany na zamek usztywniany futerał. Jest on czarny i lekko spłaszczony, prezentuje się solidnie i estetycznie. Wewnątrz znajdują się słuchawki oraz akcesoria umieszczone w siatkowej kieszonce: trzy zestawy pojedynczych tipsów, które nie wyróżniają się niczym, oraz karabińczyk, który można wpiąć w futerał. Przydałoby się więcej tipsów, ale wyposażenie jest wystarczające.
Konstrukcja i stylistyka
Słuchawki prezentują się świetnie. Podobne konstrukcje można spotkać u Kruger&Matz lub Thinksound, w tworzeniu których wykorzystano drewno hebanowe, ale zawsze robi to na mnie wrażenie.
Kopułki słuchawek są walcowate, proste i lekko kanciaste, zaokrąglone na obrzeżach i odpowietrzone przy wtyku. Na tylnej ściance umieszczono czarną pokrywę z logo producenta. Faktura to przyjemny brąz, nakrapiany z sinizną drewna, w formie smolistych linii. Część tulejkowa jest metalowa, czarna i zimna z metalową siatką wylotu przetwornika oraz białymi oznaczeniami kanału w dolnej części
Przewód jest identyczny jak w konstrukcjach innych wymienionych przeze mnie firm gustujących w drewnie. Wpuszczono go w tylnej części kopułek, wtyk zabezpieczono gumowanym elementem, a przewód umieszczono w materiałowym oplocie. Na lewym odcinku dousznym znajduje się pilot z mikrofonem – zgrabny, plastikowy i niewielki. Splitter jest metalowy, owalny i wydłużony, zaś przewód zakończono wtykiem o kącie 45 stopni.