Ergonomia



W kwestii komfortu sprawa się trochę komplikuje – Mikros 90 to słuchawki nauszne o sporym nacisku pałąka. Pady są miękkie, ale wymagają przyzwyczajenia się i wyrobienia – osoby wrażliwe na ucisk małżowiny mogą narzekać. Początkowo nauszniki zasysają kanały słuchowe, słychać też driver-flex, czyli klikanie membrany, choć stopniowo efekt ten zanika. W zależności od rozmiaru głowy ucisk pałąka będzie różny – rozsuwany rdzeń regulacji jest wygięty, przez co im większy rozmiar, tym większy ucisk. Na pochwałę zasługuje gruby pałąk, który jest miękki i bardzo dobrze leży na głowie, a słuchawki trzymają się stabilnie.

Regulacja rozmiaru początkowo sprawiała problem – jedna strona miała dużo większy opór. Po kilku dniach użytkowania sytuacja uległa poprawie, ale wciąż trzeba użyć siły, żeby słuchawki rozsunąć. Na szczęście robi się to rzadko, a dzięki temu samoczynnie się nie rozregulowują.

Izolacja jest bardzo dobra, docisk do małżowin mocny, więc podczas odsłuchu otoczenie nie powinno przeszkadzać. Słuchawki również nie przeciekają mocno, więc osoby postronne nie powinny narzekać.

Z racji konstrukcji Mikros 90 to nie słuchawki do wyjątkowo długich odsłuchów – mogą pocić uszy i początkowo irytować małżowiny. Trzeba się przyzwyczaić, a komfort jest i tak wyższy niż w Sennheiserach HD 25.

Na krytykę zasługuje także pilot. Co prawda sam kabel jest przyjemny w dotyku i elastyczny, choć wydaje się delikatny, za to pilot jest wyjątkowo długi, a przyciski zbyt małe. Te ostatnie mają delikatny klik i zostały dodatkowo umieszczone w wąskich wgłębieniach, przez co trzeba je obsługiwać samym koniuszkiem palca, co bywa problematyczne.

Specyfikacja


REKLAMA
fiio

  • przetwornik dynamiczny: 35 mm,
  • pasmo przenoszenia: 6 Hz – 22 kHz,
  • pasmo zbierania mikrofonu: 180 Hz – 10 kHz, wielokierunkowy,
  • impedancja: 26 Ohm,
  • skuteczność: 98 dB,
  • maksymalna moc wejściowa: 300 mW,
  • izolacja: -22 dB,
  • waga: 163 g/

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Audio-Technica ATH-M50x i M30x, AKG Q701, Bang & Olufsen H6, Parrot Zik, Tascam TH-02
  • DAC i AMP: ODAC i O2, Leckerton UHA760, Nostromo wolf, Pro-Ject Head Box DS, Vorzüge VorzAMP duo
  • DAP: iBasso DX50, Sansa Clip+
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series

zdjecie
Nic dziwnego, że Mikrosy są często zestawiane z innymi słuchawkami portable klasy premium za ponad 1000 zł, bo brzmią bardzo dobrze, z klasą, dynamicznie oraz z bardzo dobrą rozdzielczością. Przekaz jest jednak dosyć specyficzny i nie należy do tych neutralnych, studyjnych. Mikrosy mają swój charakter, ale serwują brzmienie w sposób bardzo uniwersalny, i to pomimo faktu, że są wyraźnie ciepłe, mają trochę złagodzone soprany oraz wydają się być przyciemnione. Słychać pewien akcent na niskich tonach, które jednak mimo zwarcia i kontroli mają trochę inny charakter niż w przypadku większych słuchawek przenośnych.

Bas jest bardzo zbity, zwarty i wzorowo kontrolowany. Pozostaje on lekko zaakcentowany, ale w żaden sposób nie dominuje, za to dobrze dociąża brzmienie i radzi sobie z wieloma gatunkami. Nie straszne mu punktowy kontrabas, solowa gitara basowa czy tłuste cyfrowe sample. Subbas budzi się w rejonie 35 Hz, niżej jest czysty, ale delikatny. Midbas aż po niską średnicę wydaje się równy, stąd tony niskie potrafią być masywne, obłe i bezkształtne albo punktowe i mocno zróżnicowane. Brakuje im jedynie pojemności tzn. bas wydaje się być krótki, trochę płytki – to prawdopodobnie pokłosie zastosowania przetworników o mniejszej niż zwykle średnicy (35 mm). W sumie dołu mogłoby być trochę więcej i mógłby on być cięższy, ale nie traktuję tego jako wady, bo rozciągnięcie niskich tonów jest i tak bardzo dobre jak na takie maluchy.

Średnica jest ciepła i bliska naturalności, choć trochę sztywna. Znowu jest precyzyjnie, ale nie z takim priorytetem jak niskie tony. Niska średnica wydaje się względnie równa, dopełnia brzmienie i ociepla przekaz. Ma w sobie coś ze słuchawek armaturowych, pewne zwarcie, lekką płytkość i twardość. Gorzej jest z wyższą średnicą, która jest trochę pofalowana, niektóre częstotliwości dominują, ale nie ma efektu „papierowego” lub „kartonowego” brzmienia, czyli przesadnej płytkości, braku dociążenia. Dęciaki brzmią bardzo dobrze, mają sporo detali, a wszelkiego typu gitary również współpracują poprawnie. Wokale są całkiem naturalne, nie chowają się, ani nie wychodzą przed szereg, środek wydaje się być jednak trochę przymglony, ziarnisty i gęsty.

Soprany są złagodzone, gładkie i przystępne. Nie ma ostrości, sykliwości, ale nie są one też przesadnie wycofane. Nie grają pierwszoplanowej roli, ale przekazują dużo detali, dobrze wybrzmiewają i są precyzyjne. Niskie tony są bardziej zaakcentowane niż te wysokie, stąd pewne przyciemnienie i ocieplenie. Nie ma sterylności, góra jest trochę piaszczysta, trochę za lekka, ale wzorowo odseparowana – nic się nie zlewa i nie ginie.

Scena nie jest duża, sporo elementów trafia do środka głowy, słychać przenikanie obu kanałów, ale nie traci na tym stereofonia. Efekty przenikania są szybkie, kanały bardzo dobrze ze sobą współpracują – nie ma rozerwania przekazu na dwie sceny, lecz jedna, wspólna całość. Przekaz jest przesunięty trochę wyżej, mniej dzieje się w okolicy ramion, a instrumenty lądują zazwyczaj na linii uszu i ponad nią, wokaliści często dobiegają gdzieś z okolic czoła. Dalsze plany rozkładane gdzieś przy uszach i nie są wypychane do przodu, ale nie tworzą też dużego dystansu – detal przestrzenny jest detalem. Przydałoby się trochę większe napowietrzenie, ale separacja jest bardzo dobra.

Słuchawki są czułe na jakość sprzętu. Lubią szczegółowe źródła, neutralne lub jasne, nawet na tych analitycznych brzmią muzykalnie, przenosząc sporo detali. To rasowe brzmienie, lekko retro, bez sztuczności, wygładzenia, ale całkiem naturalnie, ciepło i przystępnie. Z ODAC-iem i O2 współpracują świetnie, z iBasso DX50 przydaje się lekkie podbicie wyższych pasm, ale przekaz jest przyjemnie nasycony. Pro-Ject Head Box DS powiększył scenę, lekko wyostrzył i dopełnił w niskich tonach, a w niektórych realizacjach także lekko zaakcentował sybilizację. Mikros 90 dobrze współpracują też z dodatkowymi wzmacniaczami przenośnymi, nawet z tymi o większym wzmocnieniu. Vorzuge VorzAMP duo powiększył scenę Mikrosów, trochę spłycił ich brzmienie i dodał ziarnistości. Z kolei na Sandisku Clip+ 90-tki zabrzmiały odpowiednio głośno, ale mocno zmniejszyła się scena, spadła rozdzielczość, za to średnica wysunęła do przodu – widocznie Logany potrzebują bardziej rasowego źródła.

Z racji wokółusznej konstrukcji B&O H6 generują większą i bardziej otwartą scenę, są bliższe naturalności i lżejsze w brzmieniu. Pozostają też bardziej precyzyjne, ale nie mają tak równych niskich tonów, średnica również jest mocniej zaakcentowana w wyższych pasmach. H6 są też jaśniejsze i bardziej przejrzyste, ale różnica jakościowa nie jest duża. Mikros 90 trochę kojarzą mi się z KEF-ami M500, są jednak mniej obfite w niskich tonach, mają równiejszy bas oraz lepiej rozbudowane soprany, są też bardziej szczegółowe.

Podsumowanie



zdjecie
Martin Logan Mikros 90 to bardzo pozytywne zaskoczenie oraz słuchawki, których chętnie używałbym na co dzień. To spora dawka muzykalności z niezłą szczegółowością, ciekawy charakterek, bez sztuczności, gładkości i sterylności. To nie granie dla fanów analityczności, jasnego brzmienia z płytkim basem, a także raczej nie dźwięk dla basolubów. Mikrosy są gdzieś pomiędzy dwoma stanowiskami – są uniwersalne i powinny spodobać się wielu melomanom. Oferują dźwięk dużego formatu za nieprzesadzoną kwotę, a do tego efektowny design oraz dobre wyposażenie.


rek
dla Martin Logan Mikros 90

Zalety:
+ solidna konstrukcja
+ wyjątkowy design
+ dobre wyposażenie
+ ciepłe brzmienie o zróżnicowanym basie, zadziornej średnicy i łagodnym, ale szczegółowym sopranie, wysoka rozdzielczość z muzykalną sygnaturą
+ dobre stacjonarnie i przenośnie


Wady:
– spory nacisk pałąka, pady potrafią zasysać kanał słuchowy
– lekkie przymglenie dźwięku
– niewygodny pilot


Za wypożyczenie słuchawek dziękujemy użytkownikowi Allegro pavi7600

REKLAMA
fiio

2 KOMENTARZE

  1. Nie miałem bezpośredniego porównania, ale gdy odsłuchiwałem MOE na DX50 miałem wrażenie lekkiej V-ki, podbitego basu i jaśniejszej góry. Tutaj więcej jest średnicy, przekaz jest trochę ciemniejszy, a niskie tony nie tak tłuste, bardziej naturalne i wyrównane, ale również ich nie brakuje. Mikrosy są moim zdaniem ogólnie bardziej naturalne, wyważone, mniej efektowne w brzmieniu, trochę bardziej retro. Mogę się mylić, bo to tak z głowy 🙂 MOE jednak mi się nie spodobały, a Mikrosy tak.

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj