Specyfikacja


  • pojedynczy przetwornik armaturowy
  • skuteczność: 112 dB
  • impedancja: 16 Ohm
  • długość przewodu: 120 cm
  • waga: 17 g
  • wykonane z miedzi chromowej

Już poprzednie modele pokazały, że dużo da się wyciągnąć z pojedynczego przetwornika armaturowego, z czego słynie także Etymotic. Final Audio Design stosuje swoje przetworniki, odpowiednio zestrojone. Producent chwali się także technologią BAM (Balanced Air Movement) – podobno klucz do uzyskania takiego brzmienia stanowi odpowiednia komora przetwornika.

REKLAMA
fiio

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Etymotic ER-4PT (ER-4S), HiFiMAN RE-400, Narmoo S1, MEElectronics A151p
  • DAC/AMP i wzmacniacze: Aune S16, Aune T1 MK2, IFI Nano iDSD, ODAC i O2, Leckerton UHA760, Heed Canamp II, FiiO E12A
  • DAP: iBasso DX90 (FW 2.1.5L i Rockbox), Sansa Clip Sport
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24 bit, DSD oraz nagrania binauralne

Heaven VI kosztują tyle, co wieloprzetwornikowe słuchawki dokanałowe, a grają… w sumie podobnie. Producent wyciągnął z pojedynczego przetwornika zaskakująco dużo. To nie nowość, niższe modele serii także się tym cechowały, ale kolejny model serii to podwyższenie poprzeczki w ogólnej jakości. Im wyższy model Heaven, tym brzmienie masywniejsze, bardziej dociążone, pełniejsze w paśmie, mocniej zróżnicowane w ekspozycji. Szóstki to jednak ulepszone czwórki, więc brzmienie odstępuje trochę od V i V Aging, które były bliższe równowagi, ale twardsze w średnicy. Heaven VI są cieplejsze, gładsze w średnicy, łagodniejsze w sopranie i pełniejsze w basie. Mają mocniejszy dół niż górę, ale nie odstępują mocno od równowagi. Prezentują też, wzorem multiarmatur, ciekawą holografię.

Heaven VI trochę popisują się basem. Nie jest to sygnatura dla „bassheada”, ale niskie tony są eksponowane, jednak raczej jakościowo. A jest co prezentować – to nasycony, masywny, gęsty, dociążony i głęboki bas. Dół jest soczysty, daleko mu do „deski”, chudości i punktowości z innych pojedynczych armatur. To raczej obły kształt, bardziej muzykalny niż wyjątkowo zwarty, punktowy i analityczny. Jego brzmienie jest jednak odpowiednio zbite, nie jest rozmyty i wymuskany, kiedy trzeba pokaże bardziej zadziorny charakter. Nie jest to rysowanie szkicu niskich tonów, a konkretny, pełny dół, muzykalny, ale rozdzielczy. Dobrze różnicuje faktury instrumentów, wyciąga dużo detali, ale stawia na relaks, czystą przyjemność z odsłuchów. Nie brakuje mu kontroli, dynamiki, ataku. Świetnie radzi sobie z cyfrowymi samplami, gitarami basowymi, jak i kontrabasami. Wyciąga niski subbas, ten tłusty i obły – zejście jest dobre, ale jednak midbas i wyższy bas mają trochę większy priorytet. Elektroniczne brzmienia o mocno zapełnionym basie brzmią dalej dobrze, mimo że dół jest trochę mniej syntetyczny niż powinien.

Jestem pełen podziwu dla niskich tonów Heaven VI – producent chwali się konstrukcją komór, że to klucz do takiego brzmienia z pojedynczego przetwornika. Rzeczywiście, bas robi wrażenie, ale należy pamiętać, że subwoofer się tam jednak nie zmieścił i subbas ma pewne ograniczenie konstrukcyjne, stąd trochę mocniejszy midbas i wyższy bas. Mimo to, brzmienie dołu sprawia wrażenie połączenia przetwornika armaturowego z dynamicznym, którego w końcu też tam brakuje – to nie hybryda.

Średnica jest bardzo dobra, wyraźna, precyzyjna, ale gęsta i jakby trochę mocniejsza w niższym paśmie, delikatnie przyciemniona. Producent chwali się wiernymi wokalami, ale to nie wierność w stylu studyjnym. Nie jest bezwzględnie, surowo, sucho i krystalicznie, a bardziej audiofilsko i „rasowo”. Wokale są nasycone, gęste, mocno zarysowane, ale bezpośrednie. Nie są jednak agresywne, a zachowują pewien dystans, nie narzucają się. Bas głosu nie przyćmiewa, tak samo jest z instrumentami dętymi, gitarami czy perkusją (świetny werbel i kotły). Środek jest nasycony, ale nie jest wygładzony ani zbyt mocno rysowany. Trzyma się gdzieś pośrodku, czyli nie słodzi, ale nie jest też analityczny. Potrafi wyciągnąć bardziej syntetyczne brzmienie: sterylne i cyfrowe, ale też i naturalne, mocniej zarysowane, zabrudzone.

Heaven VI bardzo dobrze reagują na nagrania oraz sprzęt. Daje to szerokie pole manewru w wyborze muzyki – słuchawki raczej nie zawężą puli gatunków. Równie dobrze słucha się starszej i nowszej elektroniki, jak i jazzu, rocka, klasyki, muzyki akustycznej czy filmowej. Nie jest to jednak brzmienie na planie litery “V”, więc fani ostrych skrajnych pasm i sztucznego, chudego środka, nie znajdą tutaj grania dla siebie – tony średnie mają taki sam priorytet jak bas.

Brzmienie słuchawek jest praktycznie kompletne, ale pojedynczy przetwornik armaturowy to zawsze pewien wybór, na które pasmo postawić. Seria Heaven dzięki wspominanemu strojeniu komory przetwornika ma i tak pełniejsze pasmo niż wiele innych armatur. Słychać jednak, że góra jest drugorzędna. Co prawda jest obecna, czysta, precyzyjna, ale trochę przyciemnia brzmienie – Heaven VI faworyzują raczej bas i średnie, w przeciwieństwie na przykład do Etymotików ER-4S, studyjnych słuchawek jednoprzetwornikowych, które stawiają na średnie i wysokie tony. Bliżej Heaven VI raczej do sygnatury Westone’ów. Góra “szóstek” jest łagodna, obecna, dobrze odseparowana, selektywna, ale nie wyciąga sybilizacji, a zdecydowanie ją łagodzi – nawet mocno sykliwe nagrania są dużo bardziej przystępne, łatwe w odbiorze – słuchawki nie zakłują uszu. Taka proporcja zagęszcza też tony średnie, lekko przyciemnia brzmienie. Heaven VI nie są więc agresywne i narzucające się, ani jasne i bezpośrednie, lecz lekko złagodzone.

Scena jest specyficzna, ma elementy znane z wieloprzetwornikowych słuchawek – instrumenty nie są płaskie, a mają swój kształt, zajmują miejsce w scenie, nie są tylko szkicami. Głębia jest dobra, instrumenty eksponowane blisko uszu, ale także przed twarzą i w tył głowy, co jest zwykle domeną multiarmatur. Scena jednak nie jest duża, sporo instrumentów trafia w obszar głowy. Poświęcono więc szerokość na rzecz głębi i wysokości sceny – instrumenty eksponowane są także ponad i pod linią uszu, stąd wrażenie swobody i pewnego otwarcia sceny. Nie są to słuchawki dla fanów dużej przestrzeni, lecz precyzyjnej ekspozycji i trójwymiarowych instrumentów. Wysokiej jakości źródła gwarantują też mocne czarne tło, efekt czystego sygnału i wysokiej rozdzielczości instrumentów, co tylko dodaje pewnego przyciemnienia, zagęszczenia wokół instrumentów.

Heaven VI i sprzęt

Opisywane Final Audio pewne potrzeby mają. “Szóstki” są skuteczne, nie wymagają mocy, a czasami potrzeba wręcz wyciszenia wzmacniaczy lub odtwarzaczy. Potrzebują jednak czystego sygnału wysokiej jakości, najlepiej precyzyjnego w niskich tonach. Jeśli sprzęt daje zbyt dużo swobody niskim tonom, to bas potrafi dominować i traci na kontroli. Dobrze łączyć je z neutralnymi lub nawet lekko jasnymi źródłami – im pełniejsze pasmo, tym lepiej (również w niskich tonach). To słuchawki najlepsze bezpośrednio pod odtwarzacz, duże wzmocnienie jest zbędne. Dla Heaven VI lepszym połączeniem niż dźwięk FiiO jest brzmienie w stylu iBasso DX90 (także z Rockboxem).

Heaven VI vs inne słuchawki

Już kiedyś dziwiłem się, ile można wyciągnąć z pojedynczego przetwornika, a to za sprawą swoich Etymotic ER-4PT (z adapterem do wersji S), które cały czas bardzo cenię, głównie za neutralny, równy, studyjny i bardzo analityczny przekaz. Właściwie to bardzo ciekawe porównanie, kontrastowe – ER-4S to zdecydowana odmienność Heaven VI, mimo że to słuchawki, które wcale mocno nie modulują brzmienia. Stawiają jednak na bardziej efektowne, relaksujące, cieplejsze, nasycone i bardziej basowe brzmienie. Etymotic to płaska deska, czysta kartka – surowe, suche, analityczne i bardzo bezpośrednie, ostrzejsze od Heaven VI, V (w obu wersjach) lub IV. Inaczej budują także scenę: na szerokość, liniowo, z mniejszą głębią. Instrumenty są także płaskie, nie są kształtne, a właśnie szkicowe. To dwa światy brzmienia, a podobnie jest z wyglądem – Heaven VI to przy surowych Etymotic wręcz biżuteria. Ergonomia jest również po stronie Heaven, ale izolacja to już domena tych drugich.

Heaven V i V Aging oferują mocniejsze tony średnie, bardziej armaturowe, twardsze brzmienie, mniej wyraźną ekspozycję instrumentów, słabszą głębię, trochę niższą klarowność. Nie ma tutaj dużej przepaści jakościowej, ale VI dopracowują detale. To też pełniejsza sygnatura od “czwórek”, na których są oparte. Te ostatnie są bardziej zabrudzone, ciemniejsze, chudsze w basie (słabszy midbas i subbas). Pełne, bardziej kompletne – oto trafne określenia Heaven VI.

Podsumowanie



heaven6
Sroga cena, jak za jeden przetwornik, ale w zamian brzmienie, które nie odstaje multiarmaturom. Wybrałbym Heaven VI zamiast słuchawek Westone (serii W i UM), które rozpieszczają akcesoriami. Bliżej im do studyjnego brzmienia, ale Heaven VI grają lepiej, mimo że jest w nich coś podobnego w proporcji niskiej i wyższej średnicy. Brzmienie “szóstek” powinno jednak przypaść do gustu wielu melomanom – nie grają one jak typowa armatura, dźwięk jest bardziej miękki, a bas niczym z dobrych przetworników dynamicznych. To bardzo ciekawa propozycja i bardzo dobre brzmienie. Na oko również jest co podziwiać, szkoda jednak że to prawie ta sama konstrukcja co dużo tańsze, niższe dokanałówki z niebiańskiej rodziny.


power
dla Final Audio Design Heaven VI


Zalety:
+ bardzo dobre wykonanie
+ świetnie wykończenie, drobiazgowa obróbka, ładny design
+ niezłe ergonomia (lekko sztywny przewód)
+ świetne niskie tony, masywne i gęste, odpowiednio kontrolowane i dynamiczne, szczegółowa i mocna średnica, obecna, ale łagodna góra
+ trójwymiarowe, kształtne instrumenty, ekspozycja w głębi i wysokości sceny
+ czułe na sprzęt
+ sprawdzają się w wielu gatunkach


Wady:
– potrzeba synergii, wysokiej jakości sprzętu, żeby je w pełni docenić
– słabe wyposażenie
– pewne wady przewodu
– takie sobie wyposażenie (metalowe pudełko i tipsy)

Sprzęt dostarczył:


SPRAWDŹ AKTUALNE CENY NA CENEO.PL

REKLAMA
hifiman

1 KOMENTARZ

  1. Witam, jaka jest podstawowa różnica w brzmieniu serii E i Heaven?
    Serię E odebrałem niezbyt przychylnie, mało szczegółowy, rozmyty, dźwięk.
    Bez względu na jakość źródła mało angażujacy, oparty na słabo kontrolowanym basie zalewającym średnicę i z przyciemniona góra, przeciętne wrażenie przestrzenności.
    Czy heaven są precyzyjniejsze i grające mniej zaciemniona sygnatura?

    Pozdrawiam

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj