Tym razem na warsztat wziąłem produkty debiutującej w Polsce marki EarSonics. Ich twórcy dumnie nazywają je profesjonalnymi. Jak sprawuje się trójdrożny model SM3 V2?

O Firmie



EarSonics wyrobił sobie za granicą solidną pozycję na rynku IEM i CIEM – uniwersalnych i spersonalizowanych słuchawek dokanałowych zbudowanych w oparciu o zbalansowane przetworniki armaturowe. Producent zajmuje się sprzedażą profesjonalnych dokanałowych monitorów muzykom oraz audiofilom, profil spółki w zasadzie nie różni się od protoplastów tego sektora, czyli Westone’a, ale oprócz słuchawek i protetyki słuchu Earsonics oferuje również przenośny wzmacniacz słuchawkowy AMP911. Francuzi dopiero wchodzą na polski rynek, a na 14 września szykują premierę czegoś specjalnego, to więc dobry moment by zająć się docenionymi modelami uniwersalnymi z ich portfolio.

Opakowanie i wyposażenie



SM3 pakowane są w niewielkie kartonowe pudełko o czarno-białej kolorystyce z niebieskimi akcentami – typowy, nowoczesny i minimalistyczny design. Słuchawki umieszczone są w środku w plastikowej foremce wraz z kompletem akcesoriów w postaci:

REKLAMA
hifiman

  • usztywnianego futerału,
  • 2 par tipsów bi-flange,
  • 2 par pianek Comply,
  • czyścika,
  • instrukcji obsługi.

sm3
sm3
Wysokiej jakości futerał jest zapinany na zamek, a w środku bez problemu mieści wszystkie akcesoria wraz ze słuchawkami. W porównaniu z futerałami dołączanymi do słuchawek Westone’a lub Rockit Sounds nie jest zbyt sztywny, niemniej zapewnia słuchawkom należyte bezpieczeństwo. Czyścik jest bardzo dobry – to nie – jak w Phonakach – drucik z rączką, a malutka szczoteczka, z pomocą której łatwiej wydłubiemy „miód” z tipsów.

Nakładki bi-flange są szare, grube, lekko i sztywne, wyglądają właściwie przeciętnie. Dołączone pianki Comply to modele z serii Professional w rozmiarach S i M – bardzo gęste, wręcz plastelinowe, o długiej tulejce. Na jakość akcesoriów nie można narzekać, ale w porównaniu z tym, co oferuje Westone wygląda to nad wyraz skromnie – futerał od Amerykanów, aż pęka w szwach. Moim zdaniem, producent zamieścił zdecydowanie za mało rozmiarów nakładek, ale o tym więcej w akapicie dotyczącym ergonomii.

Konstrukcja i stylistyka



SM3 można określić jako produkt profesjonalny, czyli wpisujący się w pewien standard dotyczący droższych konstrukcji kierowanych do użytku scenicznego i studyjnego, gdzie słuchawki są narzędziem, a nie konsumencką zabawką. Rozumiem, że chodzi tylko o dźwięk i ergonomię, ale SM3 są nad wyraz surowe, prezentują się mniej efektownie niż Westone’y z serii UM i nie wyglądają na drogi sprzęt (co może być też traktowane jako zaleta).

Kopułki są czarne, wyprofilowane dynamicznie – użyty plastik jest gruby, ale wygląda zwyczajnie. Ich kształt jest trochę toporny – dla porównania Westone UM3 wyglądają zdecydowanie ciekawiej i zgrabniej. SM3 są bardziej eliptyczne, wykończone zostały niejednolicie, gdyż w dolnej części są wypukłe i kanciaste.

Od wewnątrz umieszczono bardzo drobne oznaczenia kanałów, zaś tulejka w rozmiarze T100 wypuszczona jest pod optymalnym kątem i zakończona zielonym filtrem. W górnej części w kopułkę wprowadzono wypinany kabel z wtykiem identycznym jak w produktach Westone’a. Podobnie jest z prowadnicami w formie zwyczajnej przezroczystej termokurczki z drucikiem w środku.

sm3
sm3
Przewód jest standardowy dla większości słuchawek armaturowych (Westone, Brainwavz, Rockit Sounds) – to czarna plecionka, mocno zwinięta, solidna i nie sprawiająca problemów w obsłudze. Osobiście lubię tego typu przewody – ten od SM3 różni się splitterem (toporny, w kształcie dużego Y) oraz wtykiem jack (kątowy o dużej obudowie, równie toporny). Przy splitterze umiesczono suwak w postaci kawałka przezroczystej koszulki termokurczliwej. Zwyczajna rurka spełnia swoje zadanie, choć wolę westone’owe splittery, które, choć bardzo uparte, wyglądają pewniej.

sm3

Jakość konstrukcji pozostaje bardzo dobra – nic nie trzeszczy, nie odgina się. Słuchawki wyglądają na trwałe, ale producent w instrukcji zastrzega, że trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie i je konserwować.

Nie ma na czym zawiesić oka, nie ma też przezroczystych obudów słuchawek, nie da się więc zajrzeć w armaturowe bebechy, trzeba zatem jak najszybciej zaaplikować słuchawki do uszu.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj