Brainwavz S1 to nowe dokanałówki producenta z Hong-Kongu, placujące się cenowo pomiędzy tanimi Delta a drogimi R3. Czy są warte 200 zł?

Brainwavz zdobył popularność właśnie bogatą ofertą IEM-ów – ich słuchawki oferowały bardzo dobrze brzmienie i konkurencyjne ceny. Producent nie różnicował ich jednak mocno stylistycznie, często korzystając z tych samych konstrukcji a zmieniając brzmienie, które jednak zachowywało podobny rozrywkowy i muzykalny charakter. Nowe dokanałówki od początku zapowiadane były jako coś nowego i świeżego. co zdradza nawet stylistyka.

Wyposażenie



Brainwavz S1 otrzymałem w formie przedprodukcyjnego sample’a bez pudełka, zapakowanego jedynie w typowy kanciasty, czarno-czerwony futerał znany ze starszych modeli producenta. Do środka, oprócz słuchawek, dorzucono jeszcze:

  • tipsy pojedyncze (2xL, 2xM – jedne czarne, jedne szare, 2xS),
  • parę tipsów Comply T-400 w rozmiarze M,
  • parę tipsów bi-flange,
  • adapter 6,3 mm.

Tipsy to właściwie standard Brainwavz. Trochę dziwi zróżnicowanie kolorystyczne rozmiaru M, ale pod względem ergonomii to bardzo dobry zestaw – każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ciekawie prezentuje się adapter 6,3 mm z metaliczną obudową z czerwonym gumowym pierścieniem we wgłębieniu – pasuje stylistycznie do słuchawek. Wyposażenie w produkcie końcowym prawdopodobnie ulegnie zmianie – producent w opisach reklamowych podaje znacznie bogatsze wyposażenie tipsów.

REKLAMA
hifiman

Konstrukcja i stylistyka



Już pierwsze projekty graficzne prezentowały wyjątkową stylistykę słuchawek, często jednak finalny produkt jest zupełnie inny, nierzadko lepszy. W przypadku S1 model końcowy wygląda prawie jak bezpośrednio przeniesiony z grafik, choć jest trochę kosmiczny i dziwaczny.

Słuchawki przystosowane są do zakładania metodą OTE, z kablem za uchem, a kopułki są aluminiowe i mają kształt… komina elektrowni atomowej. Tulejka jest typowych rozmiarów oraz wyposażona w materiałowy filtr. Kopułka jest właściwie dwuczęściowa – większą część stanowi matowe aluminium wykończone w kolorze grafitowym, zaś część przy tulejce jest błyszcząca. Fragment matowy od zewnętrznej strony ma wyraźne białe logo Brainwavz, a od wewnętrznej malutki odpowietrznik komory przetwornika, który neutralizuje efekt driver flex – klikania membrany przy wkładaniu słuchawek do uszu.

W górnej części kopułek wpuszczony został kabel, wtyki są gumowe w kolorze fioletowym, agresywnie i gęsto żłobione z małymi, wypukłymi oznaczeniami kanałów. Szary kabel jest płaski i niezbyt szeroki. Odcinki douszne są długie, zwieńczone wielkim fioletowym splitterem o futurystycznej i równie agresywnej stylistyce – pełno na nim żłobień i kantów, a po obu stronach w centralnej części naniesiono logo producenta. Kabel zakończony jest wtykiem mini-jack o kącie 45 stopni.

s1
s1
s1
Słuchawki są dosyć duże i masywne – wyglądają kosmicznie. Za sprawą fioletowych elementów kojarzą mi się z zabawkami-gadżetami z bajek sci-fi o rodowodzie amerykańskim lub japońskim. Podobają mi się, ale nie są już tak uniwersalne jak starsze Brainwavzy, za to z pewnością świeże i wyraziste – producent chyba znudził się minimalizmem i miniaturowością swoich konstrukcji. Pewną zmianę zapoczątkował rok temu model R1, a tendencja do stosowania nietypowej kolorystyki i zwiększania wyrazistości sprzętu wydaje się być rozwijana w najnowszych produktach.

Ergonomia



S1 nosi się OTE, co stanowi dla mnie najwygodniejszą opcję, a do tego neutralizującą efekt mikrofonowy. Kopułki są dosyć duże, zimne w dotyku i na początku mogą lekko irytować, w moich uszach mieszczą się całe, ale są właściwie na styk. Z mniejszymi małżowinami również współpracują (ale wtedy wyraźnie odstają), trzymają się jednak pewnie i nieźle izolują, czuć je jednak w uszach – delikatnie uciskają małżowinę.

Zazwyczaj płaski kabel jest dosyć problematyczny przy OTE, ale w przypadku S1 leży na małżowinie bardzo dobrze, nie odgina się i nie plącze. To ogólnie wygodne słuchawki, choć wiele elementów wymaga przyzwyczajenia.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj