Beyerdynamic T1 to wyceniane na przeszło 4000 zł nauszniki z bardzo wysokiej półki, dumnie reprezentujące skierowaną do najbogatszych kategorię Hi-End.

Trudno rozpatrywać tego typu modele w kategorii cena/jakość, gdyż duże koszty są nieodłącznym elementem tego sektora audio. To w końcu produkty luksusowe, będące wyznacznikiem prestiżu, z założenia więc płaci się znacznie więcej niż się fizycznie dostaje. W związku z tym postanowiłem nie trzymać się kurczowo zakupkowego wyznacznika, a po prostu sprawdzić niemiecką precyzję najwyższej jakości na kilku równie drogich zestawach audio.

Kosztujące tyle samo T1 i T5p to najdroższe słuchawki w ofercie Beyerdynamic – pierwsze skierowane do użytku stacjonarnego, drugie przenośnego. T1 to półotwarty model flagowy firmy, zaś T5p – jego młodszy brat o konstrukcji zamkniętej i niskiej impedancji, jak na serię p(ortable) przystało. Mnie bliższe są jedynki, gdyż nie jestem wielkim fanem przenośnego audio. Dodatkowo brzmienie flagowca reklamowane jest jako wyjątkowo zbalansowane, co pokrywa się z moimi preferencjami i poszukiwaniami. Praktycznie wszystkie testowane modele Beyerdynamic zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, z chęcią zabrałem się więc i za T1.

Opakowanie i akcesoria



Beyerdynamic i tym razem mnie nie zaskoczył – T1 dostarczane są w zwyczajnym kartonowym pudełku utrzymanym w bieli, z delikatnymi szarymi akcentami. Prawdziwie opakowanie znajduje się jednak w środku, po otwarciu pudełka. To właściwie aluminiowa skrzynka w kolorze stalowym, profilowana po bokach, z metalowymi zawiasami i zaczepem, a w górnej części wzbogacona o delikatne, wypukłe logo producenta. W środku po brzegi wypełniona jest gąbką, wyprofilowaną na kształt słuchawek oraz wtyku kabla. Ten ostatni jest precyzyjnie zwinięty i zabezpieczony gumową spiralką zapobiegającą rozplątywaniu. Futerał jest najwyższej jakości, sporych rozmiarów, bardzo solidny i estetyczny.

Oprócz niego w środku nie ma właściwie nic, nie licząc ulotek informacyjnych i listu gratulacyjnego skierowanego do klienta. Brakuje zapasowych nauszników, przejściówek czy pokrowców na pady. Wszystko można oczywiście dokupić (trochę skąpy ten Beyerdynamic), ale może rzeczywiście dodatkowy wydatek przy takiej sumie za same słuchawki to już drobiazg.

t1
t1
t1
t1

REKLAMA
hifiman

4 KOMENTARZE

  1. jest Pan chyba jedyną osobą która opisuje te słuchawki pisząc że mają niewielkią scenę,
    każdy w swoich recenzjach podkreśla że scena jest ogromna i bardzo rozdzielcza (o tej rozdzielczości też coś nie coś Pan napisał)
    to jak to z tą sceną w tych słuchawkach w końcu jest ? 🙂

  2. T1 od Beyerdynamic przeszły już lifting do T1 v2, a ostatnio w porozumieniu z A&K została zaprezentowana wersja T1p 32 Ohm. Czy jest możliwość przeprowadzenia testu porównawczego pierwowzoru z modelem sygnowanym przez Astell&Kern?

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj