Ostatnio zrobiło się głośno o nowych modelach Beyerdynamic ze średniej półki, stojących niejako w cieniu starszych braci. Sporo rozgłosu zebrał model otwarty DT860, postanowiliśmy więc przetestować tańsze, zamknięte DT660.

Zdjęcia wykonano aparatem BenQ G1 użyczonym przez BenQ Polska

Testowane słuchawki zostały wycenione na 559 zł – niemało, ale w porównaniu do reszty oferty Beyerdynamic nie jest to cena wygórowana, szczególnie jak na produkt „Made in Germany”. DT660 są właściwie wprowadzeniem do poważniejszych produktów spółki, choć reklamowanym jako słuchawki do czerpania przyjemności z odsłuchów.

dt660

Opakowanie i wyposażenie



DT660 dostarczane są w standardowym dla większości słuchawek z oferty pudełku w postaci białego kartonu ze skąpymi grafikami, ale szczegółowymi opisami, który prezentuje się estetycznie, ale elegancko. W środku oprócz słuchawek umieszczono tylko adapter 6,3 mm (solidny, pozłacany) oraz instrukcję obsługi.

Konstrukcja i wykonanie



DT660 to zamknięte słuchawki wokółuszne, zbudowane w większości z plastiku. Trzymetrowy kabel poprowadzony został jednostronnie do lewej kopułki, co uwypukla stacjonarnie zastosowanie słuchawek. Zakończony mini-jackiem przewód jest solidny i nie ma tendencji do plątania się.

Konstrukcyjnie słuchawki odbiegają od standardu Beyerdynamic, ale metoda działania jest podobna. Kopułki są płytkie, podobnie jak welurowe nauszniki z obszernym otworem wyłożonym gąbką. Centralna część kopułki jest przysłonięta czarnym wieczkiem z małym otworem bass-reflex, a na zewnętrznej warstwie można nawet znaleźć oznaczenia w języku Braille’a. Miejsce wtyku kabla jest solidnie ogumowane – przewód jest zamontowany na stałe. Kopułki połączono z pałąkiem za pomocą masywnych, plastikowych widełek, które pozwalają na ich odwrócenie (jednostronny odsłuch) oraz ruch 90 stopni wokół osi. Widełki suwają się na plastikowo-metalowym rdzeniu: szerokim i solidnym, z dodatkowym oznaczeniem skali. Zasadnicza część pałąka jest potrójna, bardzo elastyczna, a jednocześnie mocna – jeszcze nie spotkałem się z tak grubym i plastycznym tworzywem (plastik znany z Sennheiserów HD 25-1 jest zdecydowanie twardszy). W środkowej części pałąka, w miejscu styku z głową znajduje się gąbka obszyta miękką i sprężystą skórą.

Użyty w konstrukcji słuchawek plastik jest solidny, skręcany na śruby i bardzo elastyczny – nie trzeszczy, nie sprawia wrażenia kruchego. Mimo braku metalowych znanych z kultowych modeli Beyerdynamic widełek i pałąka słuchawki sprawiają wrażenie solidnych. Spodziewałem się gorzej jakości wykonania – absolutnie nie ma na co narzekać.

REKLAMA
fiio

Ergonomia i stylistyka



Słuchawki są ciężkie, a najwięcej waży sam pałąk: czuć jego ciężar i masywność, jednak rozłożono go bardzo dobrze – po założeniu na głowę nie odczuwa się masy słuchawek, nie spadają i nie męczą karku. Konstrukcja nauszników jest specyficzna – są płytkie, ucho otaczają swobodnie, ale przylega ono wyraźnie do gąbki przykrywającej przetwornik i – o dziwo – nie powoduje żadnego dyskomfortu.

DT660 bardzo dobrze tłumią, ale nie powodują nieprzyjemnego efektu zassania uszu – nauszniki są podziurkowane w wewnętrznej spodniej części, dzięki czemu uszy oddychają. Pałąk da się dopasować chyba na każdą głowę – ja rozsuwam go delikatnie, na pierwszy stopień z dwunastu, a jest dodatkowo wyposażony w wiele wypustek ułatwiających regulację, nawet bez zdejmowania z głowy.

W porównaniu do aluminiowych Beyerów DT660 nie wyglądają zbyt efektownie, raczej zwyczajnie, choć poważnie i adekwatnie do ceny, głównie dzięki welurowym nausznikom oraz skórzanemu pałąkowi, które nadają klasy.

REKLAMA
fiio

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj