Specyfikacja


  • przetworniki dynamiczne 5 mm
  • impedancja: 16 Ohm
  • obudowy o wymiarach 12 mm (długość) x 7 mm (średnica)
  • 1 para pianek Comply Tx-200 w rozmiarze M
  • R2A wykonane z lotniczego aluminium 6082 (anodowanego), R2S ze stali 303, R2PRO z tytanu klasy 5
  • przewód 120 cm TPE, wtyk 3,5 mm, pozłocony
  • waga: 9 g (bez kabla)

REKLAMA
fiio

Brzmienie



Platforma testowa

  • Słuchawki: Etymotic ER-4S, Noble Audio 4, Heir Audio 4.ai S, RHA MA-750i, Zero Audio Tenore/Basso, HiFiMAN RE-400
  • DAC/AMP i wzmacniacze: AIM SC808, ODAC i O2, iBasso D14, Bakoon HPA-01M
  • DAP: iBasso DX90, xDuoo X2, OnePlus 2
  • Interkonekty: Forza AudioWorks Copper Series, Profigold Sky, Klotz
  • Muzyka: wiele gatunków, różne realizacje, w tym 24-bit oraz nagrania binauralne

Wszystkie R2 mają wspólny trzon, podobny charakter, który rozwija się wraz z każdym modelem, ale raczej jakościowo i w kwestii przestrzeni. To bezpośrednie, bliskie brzmienie oparte na precyzyjnym basie i wyrazistej, mocnej średnicy, kształtnych instrumentach i całkiem wysokiej rozdzielczości.

Flare Audio R2A

Na bezgraniczny zachwyt odnośnie słuchawek trzeba patrzeć z pewnym dystansem. To bardzo dobre słuchawki, szczególnie w kontekście ich niewielkich wymiarów, ale jednak mają pewne wady, co rzuca się w uszy szczególnie przy porównaniu do wyższych wersji R2. Odbieram R2A jako dynamiczną wersję armaturowych Etymotic HF3. Słuchawki nie są idealnie neutralne, mają pewne złagodzenie sopranu, lekkie ciepło, ale i tak pozostają bardzo bezpośrednie w brzmieniu, bliskie w średnicy.

Bas robi dobre wrażenie – jest zwarty, zbity, może być bardziej punktowy lub masywniejszy, gęstszy i bardziej obły. Nie jest szkicowy ani idealnie analityczny, nie ma też wzmocnionego subbasu i wyjątkowo mocnego zejścia, stąd analogie do HF3. Radzi sobie z wieloma brzmieniami, jest bezpośredni, ale nie podbity – nie dominuje, nie wybija się ponad szereg, zna swoje miejsce. Jest też kształtny – to nie płaska, jednowymiarowa sygnatura. Z drugiej strony nie jest idealnie rozdzielczy, nie wyciąga wszystkich detali, czasami wydaje się być lekko mglisty. Co zrozumiałe, nie brzmi jak armaturowe Etymotic ER-4S. Brakuje niestety także dynamiki – nie jest to mocno uderzający i szybki bas, woli się przeciągać, jest spokojny. Mnie brakuje ataku i szybszego wybrzmiewania – dół wydaje się być leniwy.

Średnica jest bezpośrednia, bliska, bardzo intymna, mimo że lekko złagodzona. Nie ma ostrości, twardości, brzmienie jest zarysowane, ale nie bezwzględnie surowe. Środek jest miękki, ale ma w sobie coś z armatury, trochę bardziej wyraziste brzmienie. Odbieram średnicę jako lekko ciepłą, ale to nie typowe audiofilskie ogrzanie i gładkość, a ciepłota w bardziej monitorowym stylu. Nie jest analitycznie i studyjnie, brakuje trochę jasności, blasku. Mimo że środek pozostaje bardzo blisko, to jest pomiędzy słuchaczem a dźwiękiem pewien dystans, mgiełka, filtr. Przez to słuchawki są nadal łagodne, mimo bardzo intymnej prezentacji, wynikającej z ich głębokiej aplikacji. Dla mnie średnica jest podkreślona, stąd R2A lepiej radzą sobie z żywymi instrumentami.

Sopran ma według mnie roll-offa i ponownie przypomina HF3 ze standardowymi filtrami. To góra obecna, ale złagodzona, a nawet lekko zgaszona w najwyższych pasmach, porównując R2A z balansem w ER-4S lub RHA MA750i. Stąd pewne klimatyczne zagęszczenie dźwięku, złagodzenie średnicy, delikatna mgiełka. W efekcie jest przystępnie, relaksująco i intymnie, bez sykliwości i twardości, chłodu i ostrości. Talerze perkusyjne są nadal słyszalne i szczegółowe, a cyfrowe sample bardziej klarowne – góra po prostu nie wychodzi przed szereg.

Scena w R2A nie popisuje się wymiarami ani napowietrzeniem. Jest bliska i bardzo bezpośrednia. To nadal wysoki poziom z tego względu, że źródła pozorne są bardzo duże, kształtne, mają swoje wymiary i objętość. Bas jest masywny duży, wokale zajmują dużo miejsca, a dodatkowo wszystko jest precyzyjnie pozycjonowane w głębi i wysokości – dźwięk dobiega z wielu punktów. Może być to ciekawsze niż rozstrzelenie źródeł po wielkiej scenie, duży dystans i wyjątkowo mocna separacja. Lubię pewien dystans, ale R2A nie powodują efektu osaczenia dźwiękiem, nie męczą.

Flare Audio R2S

R2S to bardzo podobne brzmienie, ale jaśniejsze, bardziej dynamiczne i trochę bardziej otwarte, przestrzenne, mocniej odseparowane. Słychać dosyć wyraźny skok jakościowy, ale oparty na tym samym trzonie. Brzmienie jest bardzo bliskie, bezpośrednie, tym razem bardziej klarowne i czytelne, mniej mgliste i szybsze, czystsze.

Bas już tak się nie przeciąga, średnica jest mocniejsza w wyższym paśmie, bardziej neutralna, a sopran mocniej zarysowany. Właściwie R2S niwelują wszystkie subiektywne wady z odsłuchów R2A i bardzo mi się podobają. To jeszcze nie bezwzględna analityczność, słuchawki są nadal bardzo przyjemne w odbiorze. Rozdzielczość jest wyższa, detali więcej, brzmienie jest bardziej precyzyjne, mocniej rysowane.

Bas ma więcej energii, jest bardziej sprężysty, żywy. Potrafi być masywny, ale nadal pozostaje wzorowo zbity, zwarty i kontrolowany, co – biorąc pod uwagę rozmiar przetwornika i wielkość słuchawek – robi wrażenie. Z uwagi na bliższy sopran słychać też otwartość dźwięku. Góra jest bardzo naturalna, mocna i szczegółowa – talerze perkusyjne robią bardzo dobre wrażenie. To wysoka rozdzielność, precyzja, ale nadal bez sybilizacji – świetny poziom!

Jaśniejszy i bardziej rozdzielczy dźwięk przekłada się też pozytywnie na scenę – jest szerzej, więcej powietrza, a instrumenty są mocniej odseparowane. Więcej tutaj swobody, ale źródła pozorne są nadal bardzo kształtne, trójwymiarowe i precyzyjnie pozycjonowanie. To także spory skok jakościowy w stosunku do modelu podstawowego.

Flare Audio R2 Pro

Spodziewałem się, że najwyższy model będzie jeszcze bardziej klarowny i rozdzielczy od R2S, jaśniejszy. Jednak nie, wersji z tytanu jest bliżej brzmieniowo do pierwszego, podstawowego modelu, przynajmniej jeśli chodzi o charakter, bo jakościowo to dużo wyższa półka. R2 Pro rozwijają natomiast scenę, ilość basu, ciepła i kształtność instrumentów. To „największe” brzmienie w porównaniu do niższych modeli – źródła pozorne zajmują najwięcej miejsca, a scena jest najszersza.

Bas jest wzmocniony, pełniejszy. Ma mocniejsze zejście, potrafi przyjemnie zawibrować – sprawdzi się lepiej w mocniejszej elektronice niż R2A i R2S, chociaż nadal może nie usatysfakcjonować osób szukających wyjątkowo potężnego basu. Ten ostatni jest też najbardziej precyzyjny, zbity i zwarty, zdyscyplinowany i rozdzielczy. Jest go jednak trochę więcej i czasami potrafi lekko wyjść przed szereg. Nadal trudno mówić o mocnym podbiciu, ale jednak tytanowy bas popisuje się bardziej niż ten stalowy lub aluminiowy. Średnica nie jest tak jasna jak w R2S, ale czysta, mocna i gładsza. To nadal bezpośrednie brzmienie, tym razem najbardziej naturalne – wokale są świetne, a to samo tyczy się dęciaków. Tak jak R2A przypominają mi Etymotic HF3, a R2S Etymotic ER-4S, to analogii tytanowych R2 Pro szukałbym w Final Audio Design Heaven V, a to z uwagi na obfitsze i bardziej zagęszczone brzmienie basu oraz średnicy. Sopran jest bardziej klarowny niż w podstawowym modelu, ale ciemniejszy niż w R2S. To bardziej audiofilska magia, przy czym R2S są bliżej neutralności, monitorowości.

Flare Audio R2A, R2S i R2 Pro z silikonowymi tipsami

Po założeniu silikonowych nakładek czar pryska. Słychać, że to słuchawki stworzone z myślą o Comply. Aplikacja jest płytsza, scena szersza i niższa. Do głosu dochodzą mocniejszy bas i sopran, znika intymność średnicy, spada rozdzielczość. Silikony lekko pomagają R2A, rozjaśniają je, ale nie jest to warte utraty intymności muzyki. Bez pianek wszystkie Flare stają się takie zwyczajne. Zdecydowanie wolę pianki, zamiast silikonowych nakładek wybrałbym Comply w wersji S, a brzmienie powinno stać się bardziej płaskie, szczególnie w modelu R2A.

Flare Audio i sprzęt

Słuchawki są bardzo łatwe do napędzenia, ale aby wykorzystać ich potencjał, trzeba im zapewnić klasowe źródła. OnePlus 2 dał ciepłe brzmienie o dobrej jakości, ale to nie poziom iBasso DX90. Tutaj było bardziej przestrzennie, rozdzielczo, dynamicznie i klarownie. Co ciekawe, słuchawki lubią się także ze wzmacniaczami. Kanapka z Bakoonem HPA-01m była moim ulubionym połączeniem dla wszystkich modeli – świetne dociążenie basu, rozdzielczość i dynamika. Ogólnie preferuję wszystkie R2 z neutralnymi/jaśniejszymi sprzętami.

Podsumowanie



Flare Audio R2 to rzeczywiście świetne słuchawki, szczególnie w kontekście wymiarów, ergonomii, jak i jakości 5-milimetrowych przetworników dynamicznych. To duże brzmienie zamknięte w bardzo małych obudowach. Jest w ich konstrukcji coś znanego z Etymotic lub Final Audio serii Heaven. Flare Audio również potrafi poczarować pojedynczym przetwornikiem i rurkową obudową, ale tym razem w środku jest dynamik, a obudowy są dużo mniejsze. Seria R2 to najbardziej „armaturowe” dynamiki, jakich miałem okazję słuchać.

flare
Jednocześnie kontrowersyjne jest wykonanie, wyposażenie w kontekście wysokich cen. Uważam, że najlepsze są R2S – klarowne, szybkie, dynamicznie i najlepiej zrównoważone. R2A mają pewne problemy z dynamiką, a sopran ma roll-offa – to spokojniejsze słuchawki. R2 Pro natomiast kuszą sceną, sprężystym basem i dociążeniem, ale są bardzo drogie i przydałoby się im mocniejsze napowietrzenie, trochę jaśniejsza góra. To ogólnie wysoki poziom, ale wszystkie wersje mają coś na sumieniu.


rek
dla Flare Audio R2S



rek
dla Flare Audio R2A



rek
dla Flare Audio R2 Pro


Zalety:
+ mocny przewód, bardzo dobrze wykonane obudowy przetworników
+ świetny design
+ niewielkie wymiary
+ bardzo dobra ergonomia i dobra izolacja
+ bezpośrednie, bliskie brzmienie, kontrolowany bas, przyjemne i intymne w odbiorze
+ kształtne, duże źródła pozorne, dobre pozycjonowanie
+ świetny bas w R2 Pro, bardzo dobra dynamika i równowaga w R2S


Wady:
– słabe wyposażenie i pakowanie
– wielki, ciężki i niepraktyczny splitter
– R2A nie zachwycają dynamiką
– przeciętne napowietrzenie w R2A i R2 Pro

Sprzęt dostarczył:

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj