Campfire Audio to nieduża amerykańska firma zajmująca się produkcją słuchawek dokanałowych, a wyrosła ona z ALO Audio, czyli firmy produkującej przewody oraz wzmacniacze.

Do testów otrzymaliśmy dwa z pięciu dostępnych obecnie modeli słuchawek Campfire: najtańszy Orion (349 dolarów) oparty na pojedynczym przetworniku armaturowym oraz drugi w hierarchii producenta czteroprzetwornikowy Jupiter, wyceniany na 899 dolarów.

 

REKLAMA
hifiman

Wyposażenie

Amerykański producent swoje słuchawki opakowuje i wyposaża bardzo podobnie, a przy pierwszym kontakcie wydają się mocno niepozorne. Do ręki dostaje się nieduże kartoniki, których kolorystyka przypomina rozgwieżdżone niebo, a informacje o zawartości ograniczono do minimum: nazwa modelu, ilość przetworników, miejsce produkcji oraz zdjęcie prezentujące kopułki. Całość utrzymana jest w raczej cukierkowych barwach i kojarzy się bardziej z kartami do gry niż sprzętem audio z półki premium.

zdjecie
zdjecie

 

W środku wygląda to już lepiej, gdyż po otworzeniu opakowań widzimy sztywne etui. W przypadku Oriona jest ono pokryte płótnem, natomiast Jupiter dostał już ładną i przyjemną w dotyku skórę. Wnętrze obu pokrowców zostało wyłożone kożuszkiem dodatkowo zabezpieczającym słuchawki przed porysowaniem. Użyte materiały oraz wykończenie robią znakomite wrażenie i mogą stanowić wzór dla innych producentów.

zdjecie
zdjecie
zdjecie

 

Załączone akcesoria są w obu przypadkach prawie identyczne tj.:

  • kabel z końcówką mini-jack 3,5mm,
  • po trzy pary nakładek w rozmiarach S, M oraz L: do wyboru tipsy silikonowe, Comply Tx-400 oraz tradycyjne pianki,
  • przyrząd do czyszczenia słuchawek,
  • w zestawie z Jupiter jest dodatkowo przewód zbalansowany z końcówką 2,5mm.

 

 

zdjecie

 

Jedyne zastrzeżenie można mieć odnośnie do silikonowych nakładek. Nie są one złe, ale można kupić lepsze, a przecież oba Campifre’y kosztują pokaźną kwotę pieniędzy, więc należałoby się spodziewać czegoś z wyższej półki. Dodatkowo brakuje tipsów bi-flange oraz tri-flange dla osób preferujących głębszą penetrację oraz lepszą izolację od otoczenia.

 

Wykonanie i ergonomia

Kopułki Oriona i Jupitera mają bliźniaczą konstrukcję, różnią się tylko dwoma szczegółami: Orion jest w kolorze czarnym, Jupiter w brązowym i ten drugi model posiada na tulejce dwa wyprowadzenia dźwiękowodów (zamiast jednego).

zdjecie

 

Jest to konstrukcja przeznaczona do noszenia z kablem poprowadzonym za uchem (OTE – Over the Ear). Składa się ona z trzech części: krótkiej tulejki w rozmiarze T400 oraz dwóch anodowanych bloków aluminium mieszczących przetworniki i gniazdo na przewód słuchawkowy w standardzie MMCX. Bryła jest kształtowana w głównej mierze przez powierzchnie płaskie, przez co nie ma równie dobrze wyprofilowanej formy jak np. w MEE Audio P1. Od wewnętrznej strony widać oznaczenie kanału, z kolei na zewnątrz wytłoczono niewielkie logo producenta oraz umieszczono trzy śruby torx i na tym się kończą dodatki wizualne. Pod względem estetycznym całość prezentuje się dość surowo, ale jednak taki charakter może się podobać. Gdyby Boeing do swoich śmigłowców AH-64 Apache dokładał dokanałówki, to tu ma parę, która świetnie by pasowała.

Krawędzie w Campfire Audio nie uwierają, a dzięki niewielkiej wadze nie przeszkadzają one w uchu, jednak ze względu na dość spore gabaryty kopułek oraz grubą tulejkę osoby z małymi małżowinami lub wąskimi kanałami mogą mieć problemy natury ergonomicznej.

zdjecie
zdjecie
zdjecie

 

Przewody z zestawu to wyrób ALO Audio – to cztery żyły posrebrzanego stopu miedzi. Zakup zamiennika u producenta to wydatek rzędu 149 dolarów, więc nie mamy do czynienia z byle kablem. Od strony użytkowej ciężko mu cokolwiek zarzucić – ma ładny, biało-srebrzysty kolor, nie jest nadmiernie sztywny ani gruby. Efekt mikrofonowy jest obecny, ale na akceptowalnym poziomie.

Wtyki MMCX według producenta mają nawet stukrotnie wydłużoną żywotność, a to dzięki zastosowaniu odpowiednich stopów (m.in. berylu). W gniazdach “siedzą” one bardzo pewnie, nie ma mowy o ich przypadkowym wypięciu. Oprócz oznaczeń literowych wskazujących na stronę lewą lub prawą umieszczono na nich również kolorowe kropki mające ułatwić ten proces. To niby drobny szczegół, a jednak wygląda estetycznie i przede wszystkim jest praktyczny.

zdjecie
zdjecie
zdjecie
zdjecie

 

Od wtyków odchodzą kilkucentymetrowe odcinki pamięciowe rozwiązane w standardowy sposób tj. kawałek drutu pokryty izolacją. Ta ostatnia jest całkiem przyjemna w dotyku i jeśli ktoś nie ma uprzedzeń do odcinków pamięciowych, na pewno się nie zawiedzie.

Splitter to czarna aluminiowa bryła z której wychodzi gumowy suwak skracający wolno wiszące odcinki kabla pomiędzy splitterem a kopułkami. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest funkcja „dokowania” suwaka w spliterze, dzięki czemu slider nie przesuwa się samoistnie w górę przewodów.

Koniec przewodu wieńczy kątowy wtyk o złoconym jacku. Ma on grubą i solidną obudowę o elastycznej odgiętce, która pewnie zabezpiecza przewód. Na górze umieszczono zgrubienie ozdobione logiem producenta ułatwiające wypinanie słuchawek z odtwarzacza. Ze względu na przezroczysty materiał z którego wykonano obudowę jacka da się podejrzeć, jak on wygląda w środku, łącznie z punktami lutowania. Nie tylko ciekawie się to prezentuje, ale również pomaga zidentyfikować ewentualne uszkodzenie przewodu.

zdjecie
zdjecie

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj