Odsłuch



Oba modele sprawdziłem stacjonarnie z O2 i ODAC oraz przenośnie z odtwarzaczem Sansa Clip+ wzmocnionym przez FiiO E6. Standardowo za materiał testowy posłużyły utwory różnych gatunków w formatach stratnych i bezstratnych.
Pierwszym zaskoczeniem w trakcie testowania była całkiem niezła jakość wykonania, drugim – to, co usłyszałem.

Awei ES-Q3 z ODAC i O2

Słuchawki mają przyciemnione brzmienie, górne rejestry są lekko oddalone, ale dostatecznie czytelne. Bas jest bardzo masywny i w dużej ilości, ale odpowiednio dociążony w niskiej średnicy. Ma charakterek, pewne zabrudzenie, przez co nie ujednolica źródeł, lecz nadaje im podobnego, lekko rozlazłego charakteru, pozwala jednak rozróżnić cyfrowe sample od gitar basowych czy kontrabasów. Niestety czasami potrafi zabuczeć czy zwolnić, choć wciąż nieźle radzi sobie w gatunkach rockowych i elektronicznych.

Średnica jest lekko zdominowana przez bas – wokale i perkusja mają rolę drugoplanową. Mimo tego są dostatecznie czytelne – fani liryczności w muzyce mogą być jednak zawiedzeni. Lepiej jest w utworach, które kładą duży nacisk na ekspresję wokalną – głosy męskie są pełniejsze. Soprany, choć oddalone, są całkiem dobre – nie syczą i nie brzmią syntetycznie. Separacja instrumentów jest przeciętna – brakuje powietrza, szczegółów i swobody, brzmienie jest zbite i całościowe.

Wrażenia nie robi też scena. Jej głębia i szerokość są przeciętne – słuchawki grają głównie w głowie i przy uszach. Efekty stereofoniczne są dobre, nie pierwszoplanowe, ale potrafią urozmaicić odsłuchy. ES-Q3 całkiem nieźle zabrzmiały w metalu, a czasem nawet poradziły sobie z jaśniejszym jazzem. Ich dźwięk jest silny i masywny – są całkiem skuteczne, lecz brakuje im dynamiki.

Awei ES-Q3 z Clip+ i FiiO E6

W tej konfiguracji słuchawki delikatnie szumią, co zapewne wynika ze specyfiki źródła, gdyż O2 nie generuje szumów. Brzmienie jest znacznie ciemniejsze i bardziej basowe i choć nie robi takiego wrażenia jak w poprzedniej konfiguracji, to wciąż jest całkiem niezłe. Na pierwszy plan wysuwa się bas, którego jest więcej, ma bardziej płytki i wolniejszy charakter. Proporcja pozostałych pasm jest podobna. Equalizacja dźwięku przynosi dobre efekty – podbicie sopranów albo zdjęcie basu zdecydowanie poprawia brzmienie, które staje się całkiem muzykalnie i przyjemne. Nie jestem fanem korektora, ale w tym wypadku chętnie z niego korzystałem.

Awei ES-800M z ODAC i O2

„Osiemsetki” mają zdecydowanie jaśniejszy charakter niż „trójki”. Niskie tony występują w mniejszych ilościach, mają podobny charakter, ale nie są już pierwszoplanowe. Stanowią dobre tło i lepiej przekazują specyfikę instrumentów basowych. Średnica jest bardziej wycofana, zwłaszcza jej niższe pasma. Całość brzmi bardziej w kształcie litery V, być może równowaga przesunięta jest minimalnie w stronę ciepła.

Soprany są trochę syczące, krótkie i sztuczne, jednak ogólnie całkiem przyzwoite. Nie pozwalają na analizę pracy talerzy, wybrzmiewają bardziej symbolicznie, lecz mimo tego przyjemnie rozjaśniają brzmienie. Prawdopodobnie dzięki temu słuchawki mają lepszą dynamikę oraz bardziej muzykalny i rozrywkowy charakter. Do tego grają szerzej niż ES-Q3 z lepszą separacją i ilością powietrza pomiędzy instrumentami.

Stereofonia jest również na wyższym poziomie – scena wyraźnie większa niż w ES-Q3, a do tego ES-800M są bardziej szczegółowe (ponownie za sprawą rozjaśnienia dźwięku). Brzmienie ES-800M jest mniej masywne i nie tak silne jak w poprzednim modelu. Słuchawki mają wyraźnie mniejszą skuteczność, ale wciąż łatwo je napędzić. Pomimo wspomnianej wcześniej V-ki dźwięk jest dosyć miękki – nie kłuje i nie buczy, jest lżejszy dla słuchacza niż ES-Q3. Osobiście brakuje mi jednak trochę średnicy, zwłaszcza w jazzie. Osiemsetki lepiej radzą sobie w nowoczesnych gatunkach: świetnie zabrzmiały np. w trip-hopie.

Awei ES-800M z Clip+ i FiiO E6

Sytuacja jest podobna jak w przypadku modelu ES-Q3: brzmienie się ociepliło, lekko zmiękczyło – jest więcej niskich tonów i minimalnie ciemniej. Bas jest czystszy oraz bardziej syntetyczny niż ten w ES-Q3 i potrafi zejść niżej. Według mnie przy tym połączeniu nie potrzeba już wsparcia korektora, które działa dosyć sztucznie.

Stereofonia i scena są również lepsze niż w ES-Q3, podobnie jak separacja instrumentów. Opisywany zestaw to całkiem muzykalne zestawienie na którym miło słuchało Massive Attack czy Depeche Mode. Trochę gorzej jest w gatunkach metalowych i rockowych, gdzie brakuje dociążenia wokali i przesterowanych gitar.

REKLAMA
fiio

8 KOMENTARZE

  1. Nie znam brzmienia L9, ale wybrałbym ES800m. Są bardziej czytelne, moim zdaniem przyjemniej będzie się na nich słuchało takich gatunków. Q3 mają dużo basu, będzie raczej dominował/mulił w bardziej basowym graniu, zalewał przekaz, a może nawet męczyć – zależy co kto lubi 🙂

  2. Tak. To właściwie wypadkowa ES800m i Q3, ale chyba wolę ES800m. ES600i to również dobry wybór, ale z oferty Awei uważam za najlepsze ES900i – są chyba droższe.

  3. Na allegro nie widziałem tych 900i. A czy orientuje się pan czy można dostać takie „chinczyki” w jakimś sklepie czy tylko kupno przez internet?

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj