Astell&Kern niedawno odświeżył swoje starsze produkty – AK100 i AK120 zostały całkowicie przebudowane na wzór modelu AK240. My przyjrzeliśmy się nowej stodwudziestce wycenianej na 6500 zł.

Nowy AK120 II ma wiele elementów wspólnych z modelem AK240 (w tym układ dźwiękowy), po szczegółowy opis oprogramowania, obsługi, funkcji DAC-a i serwera muzyki zapraszamy zatem do testu flagowca Astell&Kern.

Wyposażenie



Tym razem jest mniej mrocznie – producent zrezygnował z dominującej czerni opakowania, którą teraz przełamuje metaliczne srebro nakładki. Wykorzystane materiały są ponownie wysokiej jakości i robią wrażenie na oko, a nawet… ładnie pachną.

Pod odtwarzaczem umieszczono kolejne pudełko, a w nim futerał oraz instrukcje i folie zabezpieczające ekran, a także kabel USB oraz zaślepkę gniazda microSD.

Tym razem futerał to czarna skóra, błękitna od wewnątrz, z krótkim włosem. Ma charakterystyczną łuskowatą, nieregularną fakturę. To ponownie bardzo wysoka jakość i wygląda ciekawiej niż ten zielonkawy z AK240.

Konstrukcja



Design AK120 uległ wyraźnej zmianie. Dwójka to wydłużony i dosyć wąski blok, w przeciwieństwie do szerokiego AK120 (taki sam los spotkał także AK100 II). Wykonanie to bardzo wysoki poziom, materiały są najwyższej jakości, a sprzęt dopieszczony jak się tylko da.

ak120
Obudowa to maszynowo obrabiane aluminium, twarde i mocne oraz dodatkowo szczotkowane. Konstrukcja ma mocne kanty, lekko pościnane na krawędziach, przez co całość sprawia wrażenie masywnej, wygląda luksusowo oraz dosyć awangardowo, i to mimo tego, że design jest spokojniejszy niż w AK240.

Front to szklana tafla z wąskimi ramkami po bokach i od góry. Od dołu ramka jest dużo szersza – tam też znajduje się przycisk dotykowy. Astell&Kern typową konstrukcję odwrócił do góry nogami, gdyż to nad ekranem znajduje się metalowa zabudowa z pokrętłem, którego zabezpieczenie przebudowano. Nie jest ono tak mocno wpuszczone w bryłę jak w AK240, ale nie jest też zabezpieczone takimi szerokimi wypustkami jak w pierwszym AK120. Wybrano rozwiązanie kompromisowe – lekkie wpuszczenie i wąskie zabezpieczenie. Dużo tam detali, mocnych nacięć czy krawędzi, a samo pokrętło jest żłobione oraz oryginalnie profilowane z wgłębieniem pokrywy. Stawia też większy opór niż w starszych urządzeniach Astell&Kern.

Na szycie ulokowano włącznik oraz wyjścia: 3,5 mm i zbalansowane. Zabezpieczenie pokrętła zachodzi aż na górą ściankę i właśnie tam znalazło się miejsce na włącznik w formie niskiego przycisku o krótkim skoku.

Lewy bok to klasycznie trzy przyciski: pauza i zmiana utworów, na spodzie jest także pojedynczy czytnik kart. Dolną ściankę zajmuje gniazdo microUSB umieszczone pomiędzy dwoma śrubami typu Torx, ktore trochę burzą harmonię. Tylna pokrywa tym razem bardzo przypomina biżuterię – ma gęsty gwiazdkowy wzór, który został stworzony z malutkich literek A z logo producenta.

ak120
ak120
ak120
AK120 II to słodycz dla oczu, rewelacyjne wykonanie oraz design. Mnie urządzenie bardzo się podoba, a jednocześnie jest bardziej „zwyczajne” – nie robi takiego wrażenia i nie szokuje tak jak AK240.

Futerał ma sporo otworów, wycięcia na ekran, górny bok i pokrętło głośności (“plecy” zakryte są w pełni). Po jego założeniu znikają detale, ale całość wciąż wygląda bardzo dobrze. Tym razem górna część futerału jest dużo grubsza, więc ramka nad wyświetlaczem nie odstaje od niego.

Wyświetlacz jest bardzo dobrej jakości (jak na odtwarzacze) – to AMOLED o rozdzielczości 480×800 pikseli i przekątnej 3,31 cala. Obraz jest jasny, gładki, okładki albumów wyglądają bardzo dobrze. Jedynie przy jego przyciemnianiu biel wpada w błękit, zaś na maksymalnej jasności jest lekko ciepła. Kąty widzenia są szerokie, kolory lekko ochładzają się jedynie przy patrzeniu z boku. Nie jest to wyświetlacz z topowych smartfonów, ale jak na odtwarzacz muzyki jest bardzo dobrze.

REKLAMA
final

Ergonomia i obsługa



Bardziej smartfonowy kształt to zdecydowana poprawa ergonomii. Urządzenie waży sporo (177 g), ale bardzo dobrze leży w dłoni, choć zrównany z dolną krawędzią ekran początkowo budzi małą konsternację – kilkukrotnie złapałem AK120 II do góry nogami, niczym telefon.

Odtwarzacz najlepiej trzymać w lewej dłoni, wówczas kciuk spoczywa dokładnie na bocznych przyciskach, a palcem wskazującym można od tyłu regulować głośność i sięgać do włącznika. Prawa ręka może służyć tylko obsłudze ekranu, ewentualnie bardziej precyzyjnej regulacji głośności – ergonomiczny strzał w dziesiątkę.

Mam wrażenie, że poprawiono pokrętło głośności. Znowu oferuje ono gęste skoki czy tykanie przy przekręcaniu, ale stawia większy opór i nie ma luzów. Pomimo wszelakich zabezpieczeń dostęp do niego jest też wygodny.

Szeroka rama obudowy nad ekranem to także zaleta – łatwo wyjąć odtwarzacz z kieszeni. Na szczycie ulokowano też gniazda słuchawkowe, więc nie ma problemu z nadwyrężaniem wtyków podczas transportu.

Niestety zmianie uległ czytnik kart microSD – nie udało mi się włożyć karty bez użycia wąskiego przedmiotu. Czytnik jest umieszczony głębiej niż w AK240 czy AK120 pierwszej generacji, przydadzą się więc dłuższe paznokcie…

Nie mam zastrzeżeń odnośnie interfejsu dotykowego – jest czuły i precyzyjny.

Odtwarzacz jest jednak dalej gruby i ciężki – wyraźnie odznacza się w kieszeni i ciąży w dłoni. Sprawia za to wrażenie pancernego i wygląda luksusowo. Producent zaprzecza trochę tendencjom w nowych technologiach, ale to tylko wyróżnia odtwarzacze Astell&Kern.

AK120 II pracuje do 14 godzin podczas odtwarzania plików FLAC 16-bit na średnim poziomie głośności, bez aktywnego equalizera oraz z wyłączonym ekranem, wynik jest więc przeciętny.

Oprogramowanie



AK120 II korzysta z oprogramowania AK240 opartego na Androidzie i dużo bardziej rozbudowanego w porównaniu do softów ze starszych odtwarzaczy Astella.

Głównym elementem jest ekran biblioteki z okładką odtwarzanego utworu. Muzyka klasyfikowana jest według tagów lub folderów (można ustawiać ich kolejność), jest tam także link do ustawień oraz do serwera muzyki przez Wi-Fi. Górna belka, tak jak w Androidzie, jest rozsuwana, a umieszczone na niej ikonki oznaczają wybrany tryb odtwarzania, gapless, włączone funkcje, stan baterii (w formie wykresu kołowego) oraz godzinę. Po rozwinięciu belki zyskuje się dostęp do skrótów ustawień, regulacji jasności wyświetlacza oraz wyszukiwarki – wszystko jest pod ręką.

ak120
Ekran odtwarzania to duża okładka i standardowe elementy obsługi w formie sporych przycisków umieszczonych pod okładką. Górny róg zapewnia dostęp do listy odtwarzania, a lewy służy do cofania. Pod ekranem umieszczono dotykowy przycisk Home.

Ekran ustawień to lista opcji z włącznikami – po kliknięciu w napis pozwala na głębszą konfigurację niektórych elementów, połączenie się z Wi-Fi, czy aktualizację firmware’u w trybie OTA (przez Wi-Fi).

Dostępne jest dodatkowe oprogramowanie, które pozwala z domowego komputera wraz z Wi-Fi zrobić serwer muzyki. To prosty program, który tworzy bibliotekę z wybranych folderów i udostępnia je odtwarzaczowi.

Soft AK240/AK120 II to najlepsze oprogramowanie odtwarzaczy z jakiego miałem okazję korzystać. Wrażenie robi duża ilość opcji, ale łatwo dostępnych i logicznie uporządkowanych. Ekran główny to „all-in-one” umożliwiający dostęp do wszystkich potrzebnych elementów. Górna belka zapewnia szybką zmianę najważniejszych ustawień, a wyszukiwarka pozwala na wertowanie pamięci wewnętrznej, karty microSD lub serwera muzyki.

Jest też mały haczyk – domowe Wi-Fi ze skomplikowanym hasłem może okazać się problematyczne, na klawiaturze ekranowej AK120 II brakuje bowiem gwiazdki…

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj