Ergonomia i obsługa



Głośnik dobrze trzyma się w dłoni oraz z łatwością przenosi. To nadal praktyczne wymiary, ale dzięki wydłużonej konstrukcji udało się zamontować głośniki stereo. Mały Leviathan bez problemu mieści się w dopasowanym woreczku z zestawu, a jest też na tyle masywny i sztywny, że śmiało można wrzucić go do plecaka i się nie przejmować. Matowe tworzywa są gładkie, przyjemne w dotyku, ale dosyć wyraźnie się brudzą – dobrze mieć ze sobą ściereczkę z mikrofibry.

Front jest lekko uniesiony, choć nie aż tak jak w głośnikach JBL np. z serii Flip. Postawiony na blacie mebla Leviathan nie kieruje dźwięku bezpośrednio w stronę uszu, ale i tak poprawia to wybrzmiewanie. Świetnie sprawdza się silikonowa podstawa – głośnik wręcz przykleja się do mebla i nie sposób go przez przypadek przesunąć czy zrzucić.

Rozmieszczenie złącz i przycisków jest przemyślane. Sterowanie odbywa się za pomocą guzików na górze, które łatwo wyczuć i odróżnić, mimo braku podświetlenia. Przyciski na boku są wyraźnie widoczne, a światło nie jest przesadnie ostre. Lokalizacja gniazd jest również dobra – nie trzeba ich szukać po całym głośniku.

Obsługa jest prosta. Tryb parowania aktywowany jest automatycznie po przytrzymaniu wydzielonego przycisku, a wszelkie operacje są sygnalizowane efektami dźwiękowymi. Te ostatnie słychać także podczas uruchamiania i wyłączania głośnika – są dosyć głośne i mogą irytować. Symbole „+” i „-” służą tylko regulacji głośności – świetnie, że nie zintegrowano ich ze zmianą utworów, co bywa irytujące. Środkowy przycisk pełni za to różne funkcje – pauzuje, zmienia utwory (w zależności od ilości kliknięć), a także służy kontroli rozmów.

Producent umożliwia łączenie ze sobą dwóch głośników i to w kilku trybach. Combo Play pozwala, by głośniki grały oddzielnie ten sam utwór, ale mogą służyć jako zestaw stereo (jeden kanał na pojedynczy głośnik) – można zamieniać je stronami wciskając jednocześnie plus i minus.

Producent podaje, że głośnik na jednym ładowaniu umożliwia 10 godzin odtwarzania muzyki. U mnie działał czasami dłużej, ale ze względu na charakter brzmienia korzysta się często z wyższych poziomów głośności, o czym wkrótce – wtedy bateria wytrzyma mniej więcej 10 godzin. Pełne ładowania trwa 4 godziny, a w trakcie ładowania i jednoczesnego odtwarzania muzyki Leviathan Mini wyraźnie się nagrzewa.

REKLAMA
hifiman

 

Specyfikacja


  • dwa głośniki stereo 45 mm oraz dwa pasywne radiatory 40 mm
  • moc wyjściowa 24 W (12 W x 2)
  • impedancja 4Ω
  • pasmo przenoszenia 20 Hz-20 kHz
  • bateria 2600 mAh (10 godzin odtwarzania, 4 godziny ładowania)
  • zasięg Bluetooth 10 m, zasięg Combo Play 4 m
  • wielokierunkowy mikrofon z CvC, 4 mm, HFP 1.5
  • obsługa aptX, A2DP

 

Brzmienie



Głośnik przetestowałem korzystając ze smartfona Sony Xperia M5 z aptX oraz OnePlus Two bez aptX. Korzystałem z PowerAmpa oraz Tidal Hi-Fi.

leviathan

 

Razer Leviathan Mini nie zawodzi brzmieniem. Początkowo są pewne problemy z basem, ale niewiele trzeba, żeby głośniki się rozruszały. Najpierw bas zdecydowanie przesadzał, potrafił zadudnić, ograniczał pulę gatunków muzycznych, ale szybko się złagodził i tym samym wypchnął lekko średnicę. Nie zniknął jednak całkowicie – to nadal spora dawka basu ze wzmocnionym jego średnimi rejonami a nawet niezłym zejściem niskich tonów. Całościowo dźwięk jest ocieplony, dociążony, zdecydowanie rozrywkowy, dynamiczny. Przypomina właśnie Soundlinka Mini od Bose, ale w trochę innym wydaniu – Bose stawiał na bardziej zadziorny midbas i gęste tony średnie, był bardziej audiofilski. Leviathan Mini zwraca się w bardziej syntetyczną stronę, efektowną i stara się wyciągać niższy bas. Soundlink bardziej pasował mi z żywymi instrumentami, a w przypadku Leviathana bardziej satysfakcjonują nowoczesne brzmienia.

Dół jest masywny, podbity, gęsty i mocny. To nie płaskie, chude brzmienie – bas potrafi wyraźnie wyjść przed szereg. Jest dosyć obły, okrągły, ale ma dobrą dynamikę, potrafi uderzyć stopą i przyjemnie zawibrować midbasem. Słychać wsparcie pasywnych radiatorów – bas który wydobywa się z małego urządzenia wydaje się dochodzić z większego głośnika. Automatycznie zachęca to do włączenia nowszej elektroniki, cięższego metalu, rapu czy popu. W jazzie opisywany Razer podpompuje kontrabas, w rocku doda masy gitarze basowej, ale brzmienie pozostaje przyjemne – osobiście preferowałem bas w bardziej efektownych gatunkach.

Pasmo średnie trochę ustępuje. Nie jest zaakcentowane, ale nie zrobiono z dźwięku typowej V-ki. W efekcie nadal dobrze brzmią wokale, które są słyszalne i odpowiednio bezpośrednie. To nadal ciepło, brak szorstkości i niezła gładkość. Bas wychodzi przed średnicę, ale jej nie dominuje. Muzyka rockowa nadal brzmi przyjemnie, dobrze eksponowany jest głos w rapie, R&B i innych tego typu gatunkach. To raczej efektowne, rozrywkowe brzmienie – nie ma co spodziewać się neutralności czy analityczności.

Sopran jest przyciemniony, łagodny. Lepiej radzi sobie z cyfrowymi samplami, ale talerze perkusyjne również brzmią nieźle. Wysokie tony są spokojne, odpowiednio odseparowane i przyzwoicie selektywne – nie syczą, nie rozlewają się, nie kłują. Trochę ich brakuje, nie są idealnie klarowne, jasne, przez to mocno zagęszczają brzmienie, a głośnik faworyzuje bas.

Góra pasma ma też pewną przypadłość. Dużo zależy od mocy – Leviathan Mini powinien grać głośno. Im ciszej, tym ciemniej i bardziej basowo – im głośniej, tym sopran bardziej klarowny. W efekcie może nie być to dobry głośnik do małego pokoju, lecz większych pomieszczeń lub do użytku na zewnątrz. Mocy jest dużo, Leviathanowi nie brakuje werwy i, co najważniejsze, nie przesterowuje się przy maksimum głośności.

Nie ma co liczyć na mocne stereo – to nadal maluch. Z bliska da się czasami odróżnić kanały, szczególnie podczas kontrastowych przejść w muzyce. Dźwięk jednak zazwyczaj dobiega jakby z jednego punktu, kierunkowo, a głębia jest symboliczna. Instrumenty nie zlewają się, ale jest dosyć ciasno – to raczej zbite brzmienie.

Kodek aptX korzystnie wpływa na brzmienie: dźwięk jest gładszy, czystszy, bardziej klarowny w sopranie i lepiej kontrolowany w basie, który staje się głębszy. W przypadku braku aptX jest bardziej brudno, ziarniście, a bas jest płytszy, twardszy, ale nadal zbity i mocny, jedynie mniej skory do imitowania subbasu. To nadal nieduża różnica jakościowa, ale trzeba mieć ją na uwadze. Ma to też pewien wpływ na charakter brzmienia, bez aptX z płytszym basem jest trochę bardziej uniwersalnie – lepiej w lżejszej muzyce.

 

Podsumowanie



Razer Leviathan Mini to bardzo dobra oferta, przyjemne zaskoczenie. Głośnik można mieć aktualnie za około 700 zł, co oczywiście nie jest kwotą małą, ale wspominany Bose Soundlink Mini to po ostatnich podwyżkach koszt około tysiąca złotych. Razer nie ma co prawda podstawki ładującej, nie jest metalowy, ale również jest solidnie wykonany i oferuje zbliżony poziom dźwięku, trochę bardziej efektowny i rozrywkowy.

leviathan

 

Głośnik może nie usatysfakcjonować osób wyjątkowo wymagających, nie ma co spodziewać się bardzo wysokiej rozdzielczości. To też raczej nie audiofilskie brzmienie – średnica ma trochę mniejszy priorytet. Nie oferuje też przestrzeni w stylu cylindrycznych głośników JBL, a do tego mały Leviathan lubi grać głośno – wówczas otwiera się sopran i zmniejsza ilość basu. Mimo wszystko, i tak warto.


power

dla Razer Leviathan Mini


Zalety:
+ bogate wyposażenie
+ bardzo dobre wykonanie
+ uniwersalny, prosty design
+ łatwo obsługa, wysoka ergonomia
+ basowe, rozrywkowe brzmienie, dobre jakościowo, ciepłe, muzykalne i dynamiczne


Wady:
– niezbyt przestrzenny
– lekki szum (słyszalny głównie w przerwach między utworami)
– trochę za mało sopranu
– głośne sygnały podczas włączania i wyłączania


Sprzęt dostarczył:

 

REKLAMA
hifiman

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj