Aktywne głośniki 2.0 SoundSphere Philipsa to bez wątpienia produkt niebanalny, wręcz ekstrawagancki. Kosmiczno-futurystyczna stylistyka odbiega daleko od typowego wyobrażenia głośników, pewnego „kolumnowego standardu”. Wrażenie robi też cena (3700 zł), ale czy brzmienie także?

Zdjęcia wykonano aparatem BenQ G1 użyczonym przez BenQ Polska

Za stylistyką kryje się również funkcjonalność – konstrukcja ma wielki wpływ na kreowane brzmienie, które odbiega od tego, co serwują typowe kolumny. Philips nazwał tę technologię SoundCurve, co odnosi się do odpowiedniego profilowania obudowy głośników i kierowania strumienia dźwiękowego. Akustykę dopełnia elektronika w postaci technologii FullSound, która na bieżąco analizuje odtwarzaną muzykę i dostosowuje do niej brzmienie. Postanowiłem dokonać testu skupiając się głównie na krytycznym odsłuchu, lekko powątpiewając w konstrukcję i nowoczesną technologię.

SoundSphere należą do rodziny Fidelio do której zaliczają się różne urządzenia audio do użytku stacjonarnego i przenośnego. W światku audio Philips zasłynął głównie kilkoma modelami słuchawek – M1, L1 i X1. Pierwsze zdobyły pozytywne opinie, ostatnie jeszcze nie są dostępne w naszym kraju, ale wszystkie mają wspólną cechę – lekko przyciemnione brzmienie. Byłem bardzo ciekaw czy dotyczy to również testowanego modelu.

Opakowanie i wyposażenie



Głośniki dostarczane są w wielkim kartonowym opakowaniu o mrocznej stylistyce. Po jego otwarciu najpierw ukazują się akcesoria, umieszczone w górnej części styropianowych form zabezpieczających głośniki. To niewielkie czarne pudełka, oznaczone prostymi symbolami, skrywające:

  • stację dokującą do produktów Apple’a wraz z zasilaczem,
  • dwa przewody zasilające o gniazdkach w dwóch standardach,
  • przewód połączeniowy,
  • krótki interkonekt mini-jack,
  • bezprzewodowy pilot z baterią,
  • instrukcje, gwarancje i ulotki.

Jakość akcesoriów jest bardzo dobra, z małym wyjątkiem. Najgorzej prezentuje się krótki interkonekt mini-jack do podłączania DAC-ów oraz odtwarzaczy MP3 – wygląda jak najtańsze kabelki dostępne w podrzędnych sklepach elektronicznych. Stacja dokująca jest solidna – ma formę okrągłej podstawy z przeźroczystą podpórką tuż ponad ruchomym wtykiem dokującym. Na zasilacze i kabel połączeniowy również nie można narzekać. Ten drugi jest gruby, taśmowy z kanciastą owijką, a dodatkowo lekki i elastyczny, można go łatwo ułożyć prowadząc pomiędzy głośnikami.

Pilot świetnie leży w dłoni – jest srebrno-czarny i gumowany w górnej części. Wygospodarowano w nim miejsce na włącznik, wybór źródła (dwa przyciski – wejście liniowe, AirPlay), przyciski zarządzania muzyką (dalej, wstecz, pauza/play) oraz głośnością (głośniej, ciszej, wycisz).

soundsphere
soundsphere
soundsphere

Na pochwałę zasługuje sposób pakowania głośników. By ułatwić wypakowywanie zostały umieszczone w dużych materiałowych torbach z rączkami – typowych, zakupowych, dzięki temu z łatwością wyjmuje się je ze styropianowej formy i transportuje w wybrane dla nich miejsce. Świetny pomysł, bo obła konstrukcja głośników i ich ciężar może spowodować niechciany wypadek i to tuż po wydaniu na produkt prawie czterech tysięcy złotych.

REKLAMA
final

Konstrukcja, stylistyka i użytkowanie



Wyjątkowo pozwolę sobie zacząć od stylistyki. Jest niesamowita – nie chcę rozważać czy jest to projektancki kicz, sztuka nowoczesna czy horror estety. Wiem, że to bardzo odważne posunięcie – mijają kolejne dni, a ja dalej nie wiem czy SoundSphere mnie pociągają czy odrażają i chyba o to chodzi, o prowokację. Przypominają groteskowe armaty albo kosmiczne bakłażany lub jakieś futurystyczne narzędzie do inwigilacji, słoje, donice, śmietniczki – co osoba, to kolejne skojarzenie. Nie chcę designu oceniać, nie mam wątpliwości, że jest wyjątkowy, ale nieuniwersalny – SoundSphere zawitają raczej w salonie typu studio o minimalistycznej i zimnej konwencji, aniżeli w salonie pełnym antyków.

soundsphere

Obudowa jest drewniana, idealnie wyprofilowana – pękata i rozdęta w dolnej części, umieszczona pod dużym kątem, jakby z krzywym dnem. Z tyłu posiada obło wyprofilowany, duży otwór bass-reflex pod którym umieszczono gniazda połączeniowe, a w aktywnej kolumience dodatkowo: gniazdo zasilania, włącznik, wejście 3,5 mm, diodę i przyciski zarządzające połączeniem AirPlay (standardem komunikacji bezprzewodowej Apple’a). Za wadę należy uznać brak wejścia RCA.

Obudowa zwęża się w górnej części na wzór lufy wspominanej armaty. Górna część, jakby pokrywa, obrobiona jest szczotkowanym aluminium, przykrytym srebrnym pierścieniem..Ten ostatni otacza membranę głośnika średniotonowego, przykrytą siatkową maskownicą, która trzyma się za pomocą malutkich magnesów. Tuż nad membraną wisi głośnik wysokotonowy, którego ramię wychodzi z pierścienia – jest ono masywne, metalowe – wydaje mi się, że dałoby się głośnik unieść trzymając za nie, ale nie odważyłem się próbować. Tweeter wygląda jak oko, a znajduje się dokładnie w centrum głośnika średniotonowego, który skierowany jest w górę – wysokotonowiec za to ustawiony został klasycznie, w stronę słuchacza.

Wykonanie głośników jest wzorowe – nie ma absolutnie żadnych elementów do których można się przyczepić ani wątpliwości, że mamy do czynienia z kosztownym akcesorium. Małe powody do narzekania daje ergonomia – panel wtyków w kolumnie aktywnej jest ciasny, gniazda są bardzo blisko siebie, a podłączenie ich wszystkich nie pozwala na wygody dostęp do przycisków. Oczywiście, pozostaje pilot, ale przydałoby się również pokrętło głośności na obudowie.

Stacja dokująca jest właściwie jedynie ładowarką dla urządzeń Apple’a (może w ogóle mogłoby jej nie być?). Szkoda że nie zawiera dodatkowych udogodnień np. wyjść sygnału.

Pilot świetnie leży w dłoni, jest odpowiednio wyważony – nie sprawia problemów z regulacją głośności ani zasięgiem.

Specyfikacja



Philips Fidelio SoundSphere to:

  • głośniki aktywne, dwudrożne z bass-reflex
  • 2 głośniki wysokotonowe 20mm (3/4”), 2 głośniki średniotonowe 12,5 cm (5”),
  • moc 2 x 50 W (RMS),
  • wymiary: 265 mm średnicy x 410 mm,
  • waga głośnika aktywnego: 12 kg,
  • dodatkowa aplikacja SoundStudio w serwisie App Store (kontrola urządzenia, EQ, radio internetowe).

Głośniki mają spore gabaryty, ale są wyjątkowo ustawne, w czym pomaga bardzo długi dołączony kabel połączeniowy. Można też odsłuchiwać je z bliska – scena nie traci na jakości. Mocy nie brakuje nawet w cichych nagraniach z wysokim DR.

REKLAMA
hifiman

1 KOMENTARZ

  1. Podpisuję się pod recenzja ,zgadzam się w 100% , dzwięk rewelacja ,trudno bedzie złożyc za 3000 zł zestaw lepszy brzmieniowo ,do tego wygląd choć to kwestja gustu ale użyte materiały i wykonanie to już nie gust tylko fakt

DODAJ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj